Samorządy chcą (muszą) oszczędzać na oświacie

Polskie samorządy, które coraz częściej i wyraźniej nękane są kryzysem, zmuszone są oszczędzać i chcą to robić na oświacie. Dlatego też przygotowały projekty zmian w ustawach oświatowych.

Jakie to propozycje?

Po pierwsze, samorządy chcą mieć większy wpływ na kształtowanie polityki edukacyjnej na własnym terenie, co wiąże się ze zmniejszeniem uprawnień kuratora oświaty. Nie byłoby już chociażby obowiązku uzyskania pozytywnej opinii kuratora w przypadku np. łączenia czy komercjalizacji szkół.

Kilka propozycji dotyczy bezpośrednio nauczycieli. Nie każdy miałby status nauczyciela. Karta nauczyciela dotyczyłaby tylko tych, którzy pracują bezposrednio „przy tablicy”, nie obejmowałaby przykładowo pedagogów i psychologów szkolnych (również tych z poradni psychologiczno-pedagogicznych) oraz pracowników kuratorium.

Planuje się też zwiększyć nauczycielskie „pensum”. Dyrektor szkoły mógłby rozliczać 40 godzinny czas pracy, czyli przykładowo decydowałby czy nauczyciel po skończonych lekcjach szedłby do domu, czy miałby dodatkowe zajęcia.

Do tego samorządowcy chcą ograniczyć wakacje. W miejsce zapisu o prawie do urlopu długości 65 dni, pojawi się jedynie 40 dni roboczych urlopu, oczywiście w okresie wakacji i ferii.

Autorzy zmian domagają się także spowolnienia możliwości awansu zawodowego (bo z tym wiążą się podwyżki), ułatwień w zwalnianiu nauczycieli, likwidacji dodatku mieszkaniowego, zasiłku na zagospodarowanie, dodatku wiejskiego. Dyskutuje się także nad ograniczeniem urlopu na tzw. poratowanie zdrowia – planuje je się ograniczyć do 1 roku z obecnych w sumie 3 lat.

Autorzy projektów, uważają że obecna sytuacja finansowa samorządów właściwie wymusza wprowadzenie tych zmian. Oczywiście oficjalnie celem samorządowców nie jest oszczędzanie, ale racjonalizacja, optymalizacja, zrobienie z oświaty rzeczywistego motoru napędowego w każdym samorządzie. Sądzą także, że ich  wprowadzenie możliwe są do przyjęcia bez większej awantury politycznej … Ale czy na pewno?