W poszukiwaniu zaginionego parkingu

Znaleźć miejsce parkingowe na jakimkolwiek ełckim osiedlu po godzinie osiemnastej to prawie jak wygrać szóstkę (no może piątkę) w lotto. Przesadzam? Niekoniecznie.

Wiedzą o tym wszyscy, którzy zamiast jeść w domu kolację, krążą po osiedlach licząc na szczęście, by w końcu zaparkować w miejscu tak odległym od domu, że natychmiast przychodzi do głowy myśl: po co ja w ogóle brałem samochód?

Jak rozwiązać ten problem? Co zrobić, aby zaparkować samochód w takim miejscu, by był blisko, tuż obok, najlepiej gdzieś „na oku”.

Jest wiele metod znajdowania miejsca parkingowego, a każda z nich ma swoje mocne i słabe strony oraz plusy dodatnie i plusy ujemne.

Można, tak jak napisałem na wstępie, pobawić się w tropiciela. Warunek – musisz mieć zatankowany samochód, bo nie wiadomo jak wiele zajmie to czasu. Poza tym metoda tropiciela jest tylko i wyłącznie dla cierpliwych. Polega na kręceniu po osiedlu nieskończoną ilość „kółek’, aż w końcu ktoś wyjedzie z parkingu i zwolni miejsce. Bo zawsze ktoś w końcu wyjeżdża z parkingu! Wszystko zależy więc od cierpliwości, no i trochę szczęścia. Jeżeli posiadamy te dwie cechy to możemy zaparkować nawet naprzeciwko okien własnego mieszkania! Niestety istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że na naszym osiedlu, o określonych godzinach, taką metodę stosuje wiele osób, co w pewnych sytuacjach może doprowadzić do gwałtownych konfliktów, przykładowo gdy dwa, a często nawet trzy auta czają się na jedno miejsce.

Zazwyczaj jednak parkowanie na osiedlu odbywa się tzw. metodą tworzenia własnego miejsca parkingowego. To idealna metoda do krótkich postojów … a jak się jest odpornym na krzykliwych sąsiadów, to nawet na dłuższe postoje. Na czym ona polega? To jedna z łatwiejszych metod. Jeśli nie możesz znaleźć miejsca do zaparkowania, czemu nie stworzyć swojego własnego? Najlepiej do tego celu nadają się trawniki. Nie ma znaczenia, czy latem czy zimą, tam zawsze znajdzie się tyle miejsca, by wcisnął się nasz samochód. Widziałem kiedyś gościa, który zaparkował także na niskim żywopłocie odgradzającym ulicę od trawnika. Można? Można, trzeba tylko uważać jak się ma niższy lub lepszy samochód.

Trzeba także uważać na drzewa. Szczególnie latem. W ostatnich latach zdarza się, że trochę mocniej powieje wiatr i jakieś gałęzie mogą spaść nam na karoserię. Szkoda by było! Parkowanie na trawniku ma także inną wadę – niestety byłem świadkiem jak przed szóstą rano strażnicy miejscy z uśmiechem na ustach wkładali małe karteczki za wycieraczki samochodów, i to wszystkich aut, które przysłaniały choć trochę, kawałeczek … chciałem napisać zieleni trawnika, ale to była zima, więc nie wiem co te samochody zasłaniały. Pewnie psie kupy przysypane śniegiem. I wcale nie twierdzę, że to była złośliwość owych strażników (wcale!) … po prostu taka praca … tylko czemu o tej porze? Czyżby przykładowo godzinę później „żniwa” mogłyby być mniejsze? … no tak, zazwyczaj wszyscy o siódmej wyruszają do pracy. Głupio się zastanawiam. Dlatego trzeba być czujnym i jak już tworzymy okresowo swoje miejsca parkingowe na trawie, trzeba w porę wiać.

Następnym cudownym miejscem, gdzie zwykle można bez problemu zaparkować są drogi pożarowe … Po co te zdziwienie? Jakie jest prawdopodobieństwo, że akurat tego dna, tej nocy będzie się palić? No właśnie! Niewielkie. Drogi pożarowe to idealne miejsce do parkowania, a przy okazji są blisko wejścia. A jak wybuchnie pożar? Oj tam, najwyżej będzie trochę przeszkadzać. W końcu jak wybucha pożar jest dużo hałasu, zawsze wówczas można zabrać swój samochód.

Świetnie parkuje się także na miejscach dla inwalidów – są wystarczająco duże, aby pomieścić nawet dwa samochody, a i tak przeważnie są puste. Jesteś pełnosprawny? Nic nie szkodzi, wystarczy ci nieduży niebiesko-biały obrazek gościa na wózku! Od czego w końcu są kolorowe drukarki.

Kierowcy ze Szczecina znaleźli jeszcze inny sposób na parkowanie tam, gdzie nie ma już wolnego miejsca. Zastawiają auta innym kierowcom! Przykładowo jako drugie za stojącym na wyznaczonym miejscu parkingowym samochodem. Za szybą samochodu zostawiają karki z tekstem Przepraszam, że zastawiłem Twój samochód. Jeśli chcesz wyjechać – zadzwoń do mnie i podają numer swojego telefonu. Skuteczne … no i jakie grzeczne. Mi się podoba, choć pewnie bym się nieźle wkurzył spiesząc się do domu, gdy numer telefonu podany na kartce by milczał. Ale w końcu zawsze można poprosić o pomoc straż miejską, albo policję. Odholują delikwenta. Pewnie nie szybko, ale na pewno skutecznie.

A co zrobić, aby nie trzeba było tak kombinować? Podobno w Japonii nie kupisz samochodu jeśli nie udowodnisz, że masz swoje miejsce parkingowe lub garaż. No tak, ale my nie żyjemy w Japonii! Jeżeli przeciętny Kowalski uciuła w końcu na jakiś samochód, to raczej nawet nie pomarzy o garażu dopóki nie spłaci swojego auta. A jak spłaci … to będzie myślał już tylko o zamianie swojego grata na coś, co nie psuje się co miesiąc.

Co możemy więc zrobić? Od myślenia nad tym problemem powinien być samorząd. Tyle, że władze miast w Polsce idą po „najmniejszej linii oporu” i aby upchnąć kilka miejsc postojowych, po prostu likwidują trawniki oraz wycinają drzewa. Totalnie bez sensu. Betonujemy w ten sposób swoje miasta szykując za jakiś czas porządną depresję swoim mieszkańcom. Poza tym, czy kiedyś mieszkańcy osiedla, oprócz miejsc dla samochodów, będą jeszcze mieli gdzie wyjść z dziećmi lub psem na spacer? Jeżeli już decydujemy się na takie rozwiązanie zróbmy to „z głową”. Dobrze to zaplanujmy. Moim zdaniem można to zaprojektować tak, aby było miejsce i na parking i na zieleń i na drzewa. Jeżeli wytniemy duże drzewo, to posadźmy jakieś małe … zostawmy też trochę trawnika, bo kilkucentymetrowe klepiska wokół nawet pozostawionego drzewa wyglądają wręcz obrzydliwie.

Najlepiej byłoby wybudować wielopoziomowe parkingi. Chociaż z jeden – taki, gdzieś blisko ulicy Wojska Polskiego z pewnością rozwiązałby problem parkowania w centrum miasta. Ba! Tylko skąd wziąć na to fundusze – przez najbliższe kilkadziesiąt lat nie ma co marzyć, że kasie miasta na taki cel coś się znajdzie. Budowę takiego parkingu przez podmiot prywatny też możemy włożyć między bajki. Im się to po prostu nie opłaca. Wystarczy popatrzeć jak deweloperzy chętnie budują miejsca parkingowe na nowych osiedlach – gdyby mogli o tym decydować, parkingów w ogóle by nie było.

Z tworzeniem parkingów jest także inny problem. Gdy spółdzielnia, czy samorząd wskaże miejsce pod budowę parkingu zwykle zaraz pojawiają się protesty. Każdy chce mieć śmietnik, drogę i parking. Ale broń Boże nie pod swoim oknem! Tacy po prostu jesteśmy … a potem mamy pretensje, że brakuje nowych miejsc.

W Internecie można znaleźć oferty tzw. platform parkingowych. Kosztują dużo mniej niż budowa parkingu, ale raczej nie ma szans aby sprawdziły się na naszych osiedlach. To raczej rozwiązanie dla dużych firm (które akurat nie mają problemu z miejscami parkingowymi) i może dla Urzędu Miasta oraz Starostwa … ale myślę, że to co najwyżej sprawa dalekiej przyszłości.

Ostatnio modnym pomysłem w niemal wszystkich miastach w Polsce są strefy płatnego parkowania. Uważane są za jakiś cudowny lek na brak parkingów … a jeszcze można przy tym zarobić. Moim zdaniem strefy płatnego parkowania rozlokowane na terenie całego centrum miasta niestety tylko nasilą problem. Samochody będą dosłownie poupychane w bocznych uliczkach i przylegających do centrum osiedlach. Już wyobrażam sobie ten koszmar. Strefy płatnego parkowania są niezbędne, ale jedynie w bardzo dobrze przemyślanych miejscach. Bo inaczej szkody mogą być bardzo znaczne – nie tylko dla zieleni miasta, dla bezpieczeństwa, ale także lokalnego handlu.

Może rozwiązaniem problemu jest poprawa atrakcyjności transportu publicznego. Im więcej osób zdecyduje się korzystać z miejskiego MZK, tym mniej będzie uczestniczyć „w bitwie o miejsce pod nasz samochód”. Nie może być tak, że transport publiczny traktowany jest przez samorząd po macoszemu, a jedyna troska włodarzy to taka – co zrobić aby do interesu nie dokładać, co niestety wiąże się z corocznym podnoszeniem cen biletów. O zaletach tego rodzaju transportu napisano już wiele, ja tylko przypomnę, że oprócz łagodzenia skutków braku miejsc parkingowych, to mniejsze korki, większe bezpieczeństwo w ruchu drogowym, a my możemy jadąc do pracy poczytać książkę lub gazetę. Może zatem warto naprawdę poważnie zastanowić się nad tym co zrobić, aby namówić Ełczan do korzystania z takich usług.

No i jeszcze na koniec trochę o rowerach. Może warto postawić w Ełku także na dojeżdżanie do pracy rowerem. Przynajmniej w okresach wiosenno-letnich, gdy jest ciepło. Jakaś kampania zachęcająca do tego rodzaju aktywności by się przydała. Po raz kolejny napiszę „niestety”, w naszym mieście prawie nie ma parkingów rowerowych. Powinny one być wszędzie, na każdej ulicy i wydaje mi się, że warto, aby były objęte monitoringiem miejskim. Ponadto drogi rowerowe realizowane są chyba bez całościowego planu – ot jak da się je wcisnąć przy okazji remontu drogi, to się wciska. W Ełku robi się w tym zakresie coraz więcej, ale tak naprawdę poza ścieżką rowerową na promenadzie, czegoś brak w innych miejscach. Nie wiem, może to wina oznakowania, a może kawałki dróg rowerowych nie są jeszcze „spięte”. A może na wszystko potrzeba czasu, bo wola władz samorządów w tym zakresie, jest na szczęście widoczna.