Referendalny szał

referendum13 października br. w Warszawie odbędzie się kolejny, i chyba najważniejszy odcinek referendalnego serialu, który z niezwykłą popularnością przetacza się przez nasz kraj.

Z założenia referenda związane z odwołaniem władz samorządów miały być stosowane w wyjątkowych sytuacjach, jako broń na niezwykłą niegospodarność, czy skandaliczne zachowania. Jednakże, jak to często w naszym kraju bywa, stały się jednym z ważniejszych elementów walki politycznej. Łatwiej jest bowiem wygrać lokalne referendum niż wybory, łatwiej jest wypromować się podczas referendalnej walki z włodarzami samorządu, niż gdy przekonują wyborców do swoich racji tabuny innych kandydatów.

Referendum w Warszawie nie ma nic wspólnego z niegospodarnością władz stolicy, czy działaniami niezgodnymi z prawem. Jest jedynie elementem kampanii przeciwko rządzącej w Polsce Platformie Obywatelskiej podsycanej przez jej konkurentów. I mimo, iż Hannie Gronkiewicz-Walc z pewnością można wytknąć błędy w działaniu, to obecne zamieszanie jest tylko i wyłącznie brutalną walką polityczną, mającą na celu przetestowanie wiarygodności sondaży, które dla partii Tuska są wyjątkowo niekorzystne. W tym całym zamieszaniu zupełnie nieistotny jest samorząd, miasto i dyskusja nad tym co zostało zrobione źle, niekorzystnie dla mieszkańców, a co można zrobić dużo lepiej.

Taką sytuację chciałby zmienić Prezydent Bronisław Komorowski, który skierował do Sejmu projekt nowej ustawy samorządowej. Proponowane przepisy mają ukrócić powszechność takich referendum, które są często organizowane właśnie przez nadmierne upolitycznianie lokalnych samorządów. Zmiany zakładają m.in., iż aby referendum personalne było ważne, musi w nim wziąć udział tyle samo osób co w ostatnich wyborach.

Uważam, że to bardzo dobra zmiana. Co prawda pojawiają się głosy, iż jest to „antyobywatelskie”, że praktycznie uniemożliwi odwołanie prezydentów w trakcie kampanii, ale ja zdecydowanie nie podzielam takich opinii. Jeżeli prezydent miasta został wybrany w demokratycznych wyborach to powinien sprawować swój mandat do końca kadencji i dopiero następne wybory są niejako oceną jego pracy. Jeżeli zostaje źle oceniony przez mieszkańców, to nie zostanie wybrany na następną kadencję. Proste. A jak działa niezgodnie z prawem – od tego są organy ścigania i sądy, a nie referenda.

Nowa ustawa ma też wzmocnić głos mieszkańców. Bez względu na liczbę głosujących ważne mają być tzw. referenda tematyczne – np. w sprawie budowy placu zabaw. Inna nowość to obowiązkowe głosowanie imienne radnych w każdej sprawie (i słusznie, pomijając fakt, iż zwiększa to przejrzystość podejmowanych decyzji, to także może niektórzy radni  przestaną mam „ściemniać” przy następnych wyborach).

Ponadto prezydencki projekt proponuje m.in. obowiązkowy regulamin konsultacji społecznych w każdej gminie, obowiązkowe wysłuchanie publiczne w przypadku budżetu miasta. Mieszkańcy będą mogli sami zgłaszać projekty uchwał, a te przygotowane przez urzędników i radnych będą musiały być wcześniej publikowane i każdy będzie mógł do takiego projektu wnieść uwagi. Krótko oceniając –  moim zdaniem proponowane zmiany idą w dobrym kierunku. Oby zostały zaakceptowane przez parlamentarzystów.