Wreszcie po 20 latach udało się naszym lokalnym władzom sprzedać zamek. Sukces ten z pewnością rozejdzie się szerokim echem podczas zbliżających się wyborów samorządowych, a ojców tego sukcesu będzie wielu. Zgodnie z obowiązującym planem zagospodarowania przestrzennego można tam prowadzić działalność około turystyczną – przykładowo może tam powstać hotel.

 

   I wszystko cacy tylko … no właśnie. Pan Piotr Basiewicz, który jest nabywcą zabytku, pytany co dalej, nie powiedział jak chce zagospodarować obiekt. Stwierdził, że jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić. Nie chce powiedzieć? Tajemnica? Nie sądzę. Myślę, że pan Piotr sam jeszcze tego nie wie. Wydaje mi się, iż inwestując zarobione pieniądze, po prostu kupił kolejną ełcka nieruchomość z nastawieniem, że coś się później wymyśli.

 

   Lokalne władze mają nadzieję, że na inwestycji skorzystają mieszkańcy Ełku. Oby nie było tylko tak, jak w przypadku zamków w Kętrzynie i Giżycku, gdzie nabywcy po jakimś czasie wystawili te nieruchomości do ponownej sprzedaży, tyle że po dużo wyższej cenie. Szczególnie zamek w Giżycku nie ma szczęścia. Sprzedany w latach 90-tych już kilkukrotnie przechodził z rąk do rąk. Dziś ten budynek coraz bardziej się sypie.

 

   Mam nadzieję, że ełcki przedsiębiorca po dwóch latach nie stwierdzi, iż nie jest w stanie spełnić zawartych w umowie sprzedaży i cyrk ze sprzedażą zamku nie ruszy ponownie … ale może nie siejmy „czarnowidztwa”.