Zaczyna się …

   Rząd, samorządy, służby porządkowe, politycy, a przede wszystkim Polacy – w ostatnich dniach zostali wywołani do zdania tragicznego egzaminu ze sprawności organizacyjnych. Nie tylko w mojej, ale także w ocenie mediów wszyscy zdali go celująco.

 

   W najtrudniejszym położeniu znalazł się marszałek Bronisław Komorowski, który przejął obowiązki głowy państwa, a tym samym musiał zdać najtrudniejszy egzamin. Czy go zdał? Gdyby nie był kandydatem na prezydenta Polski odpowiedź byłaby szybka i prosta – zdał tak jak my wszyscy. Jednak jest nim, co powoduje że oponenci polityczni powoli, ale coraz głośniej próbują udowodnić, że nie poradził sobie z takim wyzwaniem.

 

   Już trzeciego dnia po katastrofie pojawiła się lawina krytyki pod adresem marszałka Sejmu. Wysunięto zarzuty o zbyt małą empatię Komorowskiego w stosunku do opozycji, widoczną choćby w pośpiechu w wyznaczaniu daty przyspieszonych wyborów, przed pochowaniem Lecha Kaczyńskiego, czy przy nominacjach nowego szefa Kancelarii Prezydenta i szefa BBN. Niektórzy są też rozczarowani przemówieniami Komorowskiego w tygodniu żałoby narodowej, począwszy od mało porywającego telewizyjnego orędzia do narodu. Nie widać było w nich smutku – mówili.

 

   Moim zdaniem zarzuty są bezpodstawne. Przy ustalaniu terminu wyborów Bronisław Komorowski ogłosił przecież, iż o terminie zadecyduje opozycja! Co do nominacji, to wynikały one z pilnej potrzeby – kancelaria Prezydenta brała udział w przygotowaniu uroczystości pogrzebowych, codziennie przewijają się przez nią dziesiątki ważnych dokumentów. Marszałek musiał mieć tam zaufaną osobę. Podobnie było z nominacją w BBN instytucji ważnej dla bezpieczeństwa narodowego. Ponadto nominowane osoby nie budziły żadnych kontrowersji i są to osoby wygodne dla oponentów politycznych marszałka i PO – szefem BBN został minister z rządu PiS, osoba, która krytykowała politykę obronną rządów Platformy, a kancelarię w mediach reprezentuje minister Jacek Sasin, urzędnik Lecha Kaczyńskiego – trudno o lepsze gesty w kierunku opozycji. Myślę, że te szybkie decyzje miały pokazać, iż kraj działa sprawnie mimo ogromu tragedii jakie go dotknęło. Według mnie to m.in. dzięki Komorowskiemu państwo zdało egzamin z zarządzania. Natomiast co do zarzutu o brak emocji – marszałek Komorowski z pewnością jest w wielkim stresie. Musiał przejąć obowiązki człowieka, który miał być jego rywalem. Jak ktoś działa w takich warunkach, trudno spodziewać się po nim wielkiej empatii. Ponadto okazywanie smutku nie polega przecież na publicznym ronieniu łez. Każdy przeżywa tragedię inaczej, nie każdy musi to okazywać.

 

   Mimo to pojawiają się opinie, aby marszałek Sejmu nie startował. „Życzliwe” głosy podpowiadają, by do startu przekonywać szefa europarlamentu Jerzego Buzka – nie wiem, chyba po to aby skompromitować Polskę na forum Unii. Andrzej Olechowski też zwietrzył swoja szansę i publicznie mówił, że Bronisław Komorowski powinien zrezygnować z funkcji marszałka i pełniącego obowiązki prezydenta. Pełniąc je ma dodatkowe możliwości w porównaniu z innymi kandydatami i to jest konflikt interesu – uważa Olechowski. Według opinii tego byłego członka Platformy najlepiej by było, aby Komorowski w ogóle zrezygnował.

 

   Zaczynają się „rozkręcać” politycy PiS. Paweł Poncyliusz już publicznie zapowiedział na antenie TVN24, że partia ta będzie działać twardo i zdecydowanie. Nie możemy powiedzieć, że nabieramy powietrza w płuca i przeżyjemy jakoś te dwa i pół miesiąca nie dotykając nikogo i idąc trochę za taką namową marszałka Komorowskiego zgody narodowej – mówił. Po chwili zaatakował marszałka: Wyglądał dość powierzchownie i jak zaprogramowany. To było dość dziwne, bo z jednej strony wszyscy byli załamani, a marszałek Komorowski już w sobotę zaczął realizować swój styl rządzenia – twierdził nie zarzucając jednak Komorowskiemu nic konkretnego.Już widać, że PiS zamierza ostro uderzać. Platformie trudno będzie odpowiadać, bo każde słowo krytyki w kierunku partii Lecha Kaczyńskiego będzie przedstawiane jako atak na zmarłego. Atak ten skoncentruje się z pewnością na największym dla nich zagrożeniu – czyli kandydacie PO na prezydenta, a walka prezydencka będzie brutalna, bo PiS będzie próbował wykorzystać katastrofę, żeby odgrzać konflikt z PO.

 

   Istnieje też wydaje mi się uzasadniona obawa, że będą mówić, że to był zamach na prezydenta i obwiniać o to m.in. Platformę, żeby zmobilizować twardy elektorat. Wystarczy przypomnieć publikacje, jakie pojawiły się zaraz po tragedii w Naszym Dzienniku. Poseł PiS Górski oskarżył o katastrofę Moskwę i skonstatował, że „niektórzy w PO się cieszą„. Także w wyemitowanej w wieczorny żałobny czwartek audycji w TVP, prof. Zdzisław Krasnodębski socjolog z Uniwersytetu w Bremie, działacz pierwszej Solidarności Andrzej Gwiazda i Jan Pospieszalski mówiąc o przyczynach katastrofy, wprost sugerowali zamach przygotowany przez ludzi z KGB. Zarzucili marszałkowi Sejmu, że nie ma odwagi „nawet zdementować” podejrzeń o zamachu terrorystycznym, że robi to celowo, bo głosy o pojednaniu z Rosją zmierzają do przemilczenia tych podejrzeń. W ogóle twierdzili, że marszałek nie wie, jak się zachować, bo PR-owcy mu nie podpowiedzieli.

 

   Obawiam się, że takich słów i opinii będziemy niedługo z ust „fachowców” słyszeć znacznie więcej. Moja koleżanka powiedział: żal mi Komorowskiego, bo teraz go zaszczują. Z tego co widać szczucie właśnie się zaczęło.