Polacy za granicą – czy powinni mieć prawa wyborcze?

PolskaCzy ktokolwiek z nas byłby zadowolony, gdyby ktoś inny, ktoś, kto, co prawda kiedyś mieszkał w naszym domu, ale dawno się z niego wyprowadził, teraz dalej chciał decydować na jaki kolor pomalować ściany, jaki dywan rozłożyć na podłodze oraz jak ustawić meble wokół ścian? Gdyby ten ktoś chciał dalej i ciągle decydować, w jakich warunkach i w jaki sposób mamy żyć?

Odpowiedź raczej łatwa do przewidzenia, gdy zapytamy o nasze prywatne życie, ale czy podobnie możemy zapytać, o sytuację, w której ktoś, kto już dawno w Polsce nie mieszka, a poprzez prawo wyborcze ciągle decyduje o naszym życiu, w naszym kraju? Czy w takiej sytuacji można decydować za kogoś lub dla kogoś? Czy w ogóle możemy stosować takie porównania?

Polska Konstytucja na razie nie wprowadza dwóch rodzajów Polaków – każdy, kto posiada nasze obywatelstwo, ma takie same przywileje – prawo wyborcze też. Jednakże przed każdymi wyborami pojawiają się głosy, że Polacy mieszkający za granicą są oderwani od rzeczywistości w kraju i nie powinni zabierać głosu w wyborach.

A dlaczego? – odpowiadają emigranci. Nie ma już przecież żadnych problemów z komunikacją, jest ta sama telewizja, te same gazety, ten sam Internet. Czy  w Polsce nie ma milionów niewyedukowanych politycznie wyborców, głosujących bezmyślnie, bez jakiejkolwiek wiedzy o kandydatach, beznamiętnie wykonując wolę tych, co w okrutny sposób wyprali im mózgi? Takie są niestety minusy demokracji, że każdy głos liczy się tak samo, zarówno bandyty, jak i profesora.

Głosowanie zawsze powinno być świadomie. Dotyczy to zarówno osób mieszkających w Polsce, jak i poza jej granicami. Trzeba poznać kandydatów, programy, dorobek. W przypadku Polonii to szczególnie istotne, bo można „nawarzyć piwa”, które to inni będą musieli wypić.

Jednak często „zza morza” pojawiają się głosy typu: Stamtąd widać lepiej. Wy w Polsce to nie wiecie, co się w Polsce dzieje, bo was media okłamują. To my tutaj, na emigracji, wiemy naprawdę, co się tam wyprawia. Trzeba ratować Polskę i już! Nic zaskakującego – odpowiadają mieszkańcy kraju nad Wisłą – u nas też pełno ludzi, którzy i tak wiedzą lepiej „co się tutaj wyrabia”. Żadna różnica.

Więc co nas różni? My głosując, przynajmniej decydujemy o swoim życiu, nie staramy się uszczęśliwiać nikogo na siłę i wmawiać, że wiemy lepiej co dobre, a co złe dla Polski – to zdanie osoby, która nawet nie myśli o emigracji. No zaraz – odpowiadają emigranci – przecież w Polsce mamy rodziny i przyjaciół, chcemy im trochę pomóc swoim głosem w ważnej sprawie. Ciągle czujemy się Polakami, dalej interesujemy się tym, co dzieje się w Polsce, losy naszej ojczyzny leży nam bardzo na sercu, tym bardziej że wielu z nas planuje wrócić.

Jestem jeszcze skłonny rozumieć tych, którzy idą głosować, bo mają zamiar wrócić, ale Ci, co mają realny zamiar, w miarę realnym czasie, a nie np. za… 30 lat – to głos z Polskiej ziemi – Nie rozumiem ludzi, którzy mają swoje życie, a często i obywatelstwo  w innym punkcie świata, nie mają zamiaru rezygnować z tego i wracać nad Wisłę, ale chcą decydować, jak mają żyć ludzie tam mieszkający. Oni porzucili nasz kraj!

Duża część emigrantów wyjechała nie z własnej woli! – bronią się przed argumentem o porzuceniu. Zdecydowana większość Polaków za granicą trafiła tam nie z własnej woli, a w ramach różnych emigracji: wojennej, politycznej, czy to wreszcie emigracji zarobkowej. W tym ostatnim przypadku z winy źle rządzonego kraju, w którym ciężko znaleźć dobrą pracę.

No dobrze, to chociaż niech głosują tylko ci, co płacą w Polsce podatki. Nie sponsorujesz państwa, nie wymagasz od niego, nie wpływasz na jego losy. Przecież wybory parlamentarne głównie do tego się sprowadzają – kto i jak będzie wydawał publiczne, czyli nasze – Polaków, pieniądze – to głos mieszkańca naszej Ojczyzny.

Podatków nie płacę, nie dlatego że ich unikam – oburza się emigrant — nie płacę na zasadzie umowy między rządami w sprawie unikania podwójnego opodatkowania! Poza tym, emigranci w jakimś stopniu zasilają polską gospodarkę. Jeśli pojedziemy przykładowo na Podhale, to widzimy, że wiele rzeczy ufundowanych jest przez górali z USA. Do Polski płyną pieniądze z zagranicy często szerokim strumieniem.

W większości krajów na świecie emigranci mają pełne prawa wyborcze swojego kraju. Wyjątkiem jest tylko Irlandia. Tam obywatele na emigracji (z wyjątkiem dyplomatów i wojska oraz policji na obowiązku służbowym) pozbawieni są prawa wyborczego. Czy tak powinno być w Polsce?