Wojna plakatowa

_wojna_plakatowa_Była godzina dziewiętnasta, ciemno, padał deszcz, a ja zamiast iść do domu napić się ciepłej herbaty, stałem naprzeciwko słupa ogłoszeniowego i zastanawiałem się, w którym miejscu powiesić swój maleńki plakacik wyborczy.

Czy bardziej owocne okaże się ulokowanie go na maksymalnej wysokości, czy przy samej ziemi? W końcu zdecydowałem, przykleję go na samej górze.

Koło tego słupa przejeżdżałem godzinę później. Mojego małego plakatu już nie było. Wydawało mi się, że powiesiłem go tak, by nikomu nie przeszkadzał – myliłem się. Słup został całkowicie oklejony plakatem jednego z kandydatów na prezydenta. Nie zostawiono miejsca dla nikogo innego. Tylko ten kandydat się teraz liczył. Wyborca musi przecież wiedzieć, że nie ma nikogo innego godnego uwagi. Pomyślałem – trudno i pojechałem do domu.

Jak mieczem wojujesz, od miecza giniesz – stare porzekadła zawsze się sprawdzają. O szóstej rano przejeżdżałem koło słupa po raz kolejny. Kandydata na prezydenta już nie było. Tym razem zakleił go – równie dokładnie – kandydat na radnego z PiS.

Swoja drogą należy stwierdzić, iż kandydaci PiS w tej plakatowej walce są szczególnie aktywni. Szkoda tylko, że ten sam kandydat, który tak dzielnie klei teraz plakaty na Konieczkach, nie był tak aktywny, gdy przez ostatnie cztery lata był radnym.

2 thoughts on “Wojna plakatowa

  1. proszę brać przykład z kolegów startujących do miasta i powiatu z pańskiego okręgu z PO. działają razem i zawsze jak idę do pracy widzę ich na słupach a jak wracam też oni wiszą i poza Andrukiewiczem i Makowskim ciężko jest kogoś innego dojrzeć.

  2. taka mała refleksja skoro pan startuje w wyborach to jak chce się pan zareklamować jednym małym plakacikiem, a może szkoda wydać parę złotych na większy? Niech pan weźmie przykład z kolegów może warto wydać limit na kampanię aby brać dietkę?

Comments are closed.