Co prawda nie mam, jak to określił znany polityk, odpowiedniej wiedzy medycznej do zdiagnozowania tego przypadku i nie zamierzam tego robić, to jednak „radny show” ciągle trwa i nie można go zostawić bez echa.

Dla jasności widowiska wydaje mi się więc, że warto odnieść się, do kolejnych już, całkowicie wydumanych zarzutów, stawianych przez pewnego, zdaje się przypadkowego radnego powiatowego.

Ostatnia sesja Rady Powiatu w Ełku dostarczyła całkiem niezłej, naprawdę dobrej rozrywki. Było bowiem płomienne przemówienie, gestykulacja, nadmierne pocenie się oraz poczucie szczęścia z dobrze zaplanowanej i przeprowadzonej politycznej bitwy.

Ale po kolei. Radny rozpoczął od upominania obecnego Starosty. Cytując: Otóż w wystąpieniu pana Starosty zabrakło mi odniesienia do tego, co pod okiem Zarządu wyrabiają urzędnicy powiatowi (…)

Panie radny! Wyrabiać to można normę, paszport, ciasto drożdżowe … stwierdzenie, że urzędnicy coś tam wyrabiają pod okiem przełożonego sugeruje coś nagannego. Znam dobrze osoby, które pracują w ełckich urzędach. To bardzo uczciwi, rzetelnie pracujący ludzie. Naprawdę nie warto ich obrażać.

Nie wiem z kolei co pan „wyrabia” u siebie w pracy, bo szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi, ale w lokalnej polityce to pan nieźle „nawyrabiał” – gwarantuję, że ze szkodą wyłącznie dla siebie.

Poruszając temat Przewodnika Gimnazjalisty, do którego już nie chcę wracać, gdyż odniosłem się do tego w artykule „Są ludzie…„, radny używa słów, których chyba za bardzo nie rozumie. Otóż, panie radny, zanim użyje pan stwierdzenia, że coś nie jest „transparentne”, niech pan zerknie czasem do Biuletynu Informacji Publicznej – o ile pan wie, co to takiego. Tam znajdzie pan wszystko w temacie decyzji podejmowanych przez władze Powiatu Ełckiego. No i do słownika oczywiście. To taka zazwyczaj gruba książka, w której można wyczytać znaczenie trudnych słów.

W temacie informatora dla gimnazjalistów zacytuję tylko przezabawne zdanie, na podstawie którego odpowiedni fachowcy powinni wyciągnąć jakieś konkretne wnioski: Jako radnego najbardziej gorszy mnie fakt, iż wydrukowano niedawno Przewodnik za pieniądze podatników, a jest to przewodnik nie Starostwa tylko Ducha. A Starostwo, ponieważ nie ma Przewodnika wydrukowało gazetę, w której umieściło coś w rodzaju Przewodnika i zapłaciło za to drugi raz. Prawda, że to prawdziwa perełka w kwestii materiału do analizy procesów myślowych?!

Pomijając fakt, że radny chyba nie czytał owej gazety, bo to moim zdaniem gołym okiem widać, to chciałbym poinformować, iż gazeta zawiera wyłącznie treści, które przekazały szkoły. Gazeta była wydana, aby szkoły mogły same, według własnego pomysłu się promować. Treści w niej zawarte są w większości inne niż w Poradniku, który z kolei stworzony jest według przyjętego, ściśle określonego schematu.

Innym ciekawym słowem jest „domniemywam”. Radny często coś „domniemuje”. Zwykle, jeżeli coś się wie o nieprawidłowościach, powinno się zlecić kontrolę odpowiednim organom, przedstawić dowody, zawiadomić organy ścigania. Bełkotanie, że coś jest „nie hallo”, bo tak się coś ubzdurało, jest zwykłym oszczerstwem, godzącym w dobre imię urzędnika, czyli osoby publicznej i podlega odpowiedzialności karnej. Wiem, że jest z tym czasami trudno, ale warto spróbować, trochę się wysilić i o tym pomyśleć. Tym bardziej, jak publicznie i wielokrotnie już domniemuje się, że członkowie Stowarzyszenia występując o grant, znaleźli możliwość finansowania części działalności swojego Stowarzyszenia. Pewnie tej tajemniczej i niezbyt transparentnej części …

Spraw, które budzą daleko idące wątpliwości pana radnego jest tak dużo, że pewnie on sam tego nie ogarnia. Jak „rzep do psiego ogona” przyczepił się na ten przykład do ulotki Dobrego Ducha Samorządu. Rozdaje ją gdzie tylko może – przy okazji serdeczne dzięki za dystrybucję, dzięki panu dotarła do wielu osób. Dlaczego się przyczepił? Bo jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności została ona wydana wiosną. Tak, tak, w maju, kiedy wydano mnóstwo innych ulotek, gazet i innych podejrzanych publikacji. Proszę się nie śmiać. Radny pewnie myśli, iż niejednokrotnie dowiedziono, że jak jakieś publikacje wydawane są w mniej więcej zbliżonym czasie, to coś jest na rzeczy. Nie wie za bardzo jeszcze co, ale coś na pewno. Radny się domyśla, choć oczywiście pewności nie ma, ale jednocześnie mówi: W mojej ocenie zachodzi obawa, czy aby nie za pieniądze Starostwa wydano obie gazetki.

Nie będę powtarzał, że to bzdura. Nie będę się powtarzał na temat łatwości sprawdzenia takiej wątpliwości. Nie będę wyjaśniał po raz kolejny, czym są oszczerstwa i odpowiedzialność karna za naruszenie dobrego imienia pracownika publicznego … ale nie … może trzeba o tym mówić, bo do niektórych to po prostu nie dociera. Dodam jeszcze tylko, że kiedyś Andrzej Lepper, też z mównicy sejmowej pytał i domniemywał. Mimo to został za to skazany prawomocnym wyrokiem sądowym.

W pewnej gazecie zacytowano Starostę, który powiedział: „Nie jesteśmy idiotami”. I słusznie powiedział, bo w samorządach wszystko podlega ścisłej kontroli. Główna księgowa, skarbnik nie zapłaci nawet złotówki, bez decyzji władz i odpowiednich dokumentów. Kontroluje to RIO, Komisja Rewizyjna. Ceny wydania, np. takiej gazety ustalane są  w wyniku przetargu lub w oparciu o zapytanie o cenę, której później trzeba się ściśle trzymać. Nie ma więc po prostu możliwości, by coś „zachachmęcić”. Nie wiem jakimi kryteriami w życiu trzeba się kierować, by myśleć, że można tak kombinować.

Jak twierdzi pan radny: najbardziej rażącą kwestią jest fakt, że gazetkę wydało Stowarzyszenie, które skupia przede wszystkim fachowców, m.in. z dziedziny prawa. Następnie dodaje: Macie to Państwo wytłuszczone w gazetce Dobrego Ducha (…) Prawda, że fajne? Ja uważam, że urocze, choć tak naprawdę radny chciałby pewnie, aby zabrzmiało to tak stanowczo, jak gromy z nieba. Dlaczego zatem radny tak grzmi? Domyślam się, że jego procesy myślowe podpowiadają, że owo straszne Stowarzyszenie fachowców od prawa  łamie je z premedytacją!

Panie radny! Nie wiem, kto panu „nawtykał coś takiego do głowy”, ale najwyraźniej robi sobie z pana żarty. Używa pan słów: „według mojej znajomości prawa” … no cóż, chyba nie ma sensu komentować poziomu tej znajomości. Jakikolwiek prawnik z łatwością udowodni, że prawo nie jest i nigdy nie było łamane.

A i bardzo ważne! Proszę pamiętać panie radny, iż ulotkę wydało Stowarzyszenie Dobry Duch Samorządu.  Posiada ono osobowość prawną. Mówię o tym tak na wszelki wypadek, by nie był pan zdziwiony, że sąd odrzuca wniosek z przyczyn formalnych. Bo jak się człowiek napracuje, to przykro patrzeć, jak musi to robić ponownie z powodu jakiegoś drobnego niedopatrzenia. Co prawda i tak pana ewentualny wniosek zostanie odrzucony z powodu braku znamion przestępstwa, to chyba warto trochę pożyć nadzieją :).

Jeszcze małe cudeńko. Radny boi się, że gazetka (rozumiem, że Stowarzyszenia) dalej będzie wydawana, bo tak zapowiada prezes Stowarzyszenia, czyli ja. Prawda, że straszne! A już naprawdę istnym koszmarem jest to, że może tak się zdarzyć, iż członkowie Stowarzyszenia mogą znaleźć się w gazecie powiatowej. Jak tylko o tym myślę, sam mam dreszcze. A co będzie, jak wszyscy urzędnicy w powiecie, a nie daj Boże i w mieście, będą należeć do jakichś stowarzyszeń … a kysz z takimi myślami, to już byłby Armagedon. Jedynie pan radny sam, samiusieńki pozostałby nieskalany pracą w stowarzyszeniach. Tak przecież nie może być! No, ale zawsze jednostka musi cierpieć za miliony i zbawiać świat … jakie to cudownie tragiczne.

Radny mówi: Pan Prezes Stowarzyszenia miał już problemy z mówieniem prawdy a‚propos finansowania określonych publikacji, na co wskazuje pierwsza strona jego książki, gdzie napisane jest finansowana ze środków budżetu miasta. W tej sprawie w ostatniej kampanii wyborczej przegrał proces wyborczy z obecnym posłem.

Myślę, że warto się nad tym zatrzymać. Bo to bardzo poważny, nieprawdziwy zarzut, a dla mnie osoby zajmującej się polityką niezwykle krzywdzący. Trudno jest ciągle tłumaczyć to samo. Są jednak na świecie ludzie niezbyt sprawni intelektualnie, którzy dotychczas żadnym gestem nie zdradzili zdolności do skomplikowanych operacji myślowych. I właśnie chyba takim trzeba mówić i tłumaczyć o tym w kółko i w kółko.

Pisząc książkę Ełk – Karty z dziejów miasta i okolic, przed jej wydaniem podpisałem umowę, w wyniku której,  sprzedałem prawa autorskie do książki. Nie miałem zatem żadnego wpływu na jej wydanie, ani korzyści z liczby sprzedanych egzemplarzy, czy też tego w jakiej kwocie jej wydanie było wsparte z samorządów. To była sprawa tylko i wyłącznie wydawcy książki! Swoją drogą powiem, że całe szczęście, że w Ełku są ludzie, którzy widzą jak cenne są pozycje dotyczące historii miasta. Całe szczęście, że wspierają także finansowo takie publikacje. To tylko dobrze świadczy o władzach samorządowych, a ja mogę być za to jedynie wdzięczny.

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Jest czasem brutalna, nieczysta. Taka była w 2010 roku. Nieczysto i brutalnie grał także obecny poseł, dlatego też zostałem zmuszony podać go do sądu. Pierwszą sprawę przegrał, odwołał się, w drugiej sąd umorzył postępowanie ze względu na wygaśnięcie trybu wyborczego. Dla mnie i mojego adwersarza był to koniec tematu. Skończyły się wybory, skończyły się walki polityczne … jak widać nie dla wszystkich. Są tacy, którzy nie mogą bez tego żyć.

Niemniej chciałbym, aby radny wyjaśnił wprost temat problemów z mówieniem prawdy. Inaczej sprawa takich pomówień skończy się w sądzie, a wynik jest łatwy do przewidzenia. Moim zdaniem, to ktoś inny ma duże z tym problemy i myślę, że sporo osób, które interesują się ełcką polityką, bez problemu wskażą kto.

Ciekawe są końcowe wnioski radnego. Chce, m.in. aby Przewodniczący Rady Powiatu w jej imieniu zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa odprowadzenia środków publicznych do Stowarzyszenia. Po pierwsze już sam fakt złożenia takiego wniosku jest nie popartym żadnymi dowodami oszczerstwem godzącym w dobre imię nie tylko Stowarzyszenia, ale przede wszystkim władz Powiatu Ełckiego. Bo jak rozumiem to one swoimi decyzjami, według pana radnego, spowodowały wyprowadzenie środków publicznych. Jak nic sprawa w sądzie. Po drugie nie rozumiem, dlaczego pan radny próbuje w taki pozew „ubrać” Przewodniczącego Rady Powiatu. Dlaczego sam nie zgłosi sprawy do prokuratury? Myślę, że pan radny dobrze wie, że skończy się to kompromitacją i ekspresowym umorzeniem takiego pozwu. Nie „odkryję Ameryki” jak powiem, że tu nie o to chodzi. Tu chodzi jedynie o szum medialny i wyrządzenie szkód politycznych.

Radny stawia wniosek o zaprzestanie wydawania gazetki powiatowej, a w to miejsce publikowanie informacji na stronie internetowej. Gdyż jak mówi: zagwarantuje przejrzysty proces informowania i zapobiegnie ewentualnym nadużyciom. Nie za bardzo rozumiem jakim nadużyciom? Czyżby radny jakieś wykrył? Jak tak to czemu się taką wiedzą nie podzielił? Radny używa słów „ewentualne”, „domniemuję”, „obawiam się, że ” … w określonym celu. Niedomówienia, sugestie, insynuacje wygłaszane przez radnego są zgodne z zasadą: mów i powtarzaj tak długo, aż w końcu jakiś słuchacz uwierzy. Nie panie radny! Nikt nie uwierzy jak swoje teorie wygłasza ktoś zupełnie niewiarygodny.

Wróćmy jednak do gazetki powiatowej. Wystarczyło poczekać do końca sesji, aby dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. Po rozsądnych głosach innych radnych, że gazeta spełnia swoją rolę i jest niezwykle pożyteczna, „nasz” radny wypalił, że w takim razie on też chce być w gazecie. Chce mieć swoją rubryczkę i za darmo się w niej promować. Czy jest sens coś takiego komentować?

Poza tym dziwi mnie fakt, że radny powiatu chyba nie czyta informacji zamieszczanych na stronach Starostwa, bo gdyby czytał wiedziałby, że na bieżąco ukazują się na niej wszelkie informacje dotyczące Powiatu Ełckiego. No cóż, radny powiatu powinien czytać informacje dotyczące swojego samorządu.

Radny stawia też wniosek, by wobec urzędników, którzy sprzeniewierzyli się etosowi urzędnika i w publikacji Stowarzyszenia powoływali się na funkcje pełnione w Starostwie zastosować środki dyscyplinujące. Radny liczy na szczególną gorliwość, a wobec redaktora naczelnego i prezesa tego ugrupowania żąda, aby pan Starosta za rażące nasuszenie dyscypliny pracy wyciągnął jak najsurowsze konsekwencje.

Kilka uwag, zanim sprawa za zniesławienie i używając słów pana radnego za rażące, tyle że ja dopowiem, nadużycie mandatu radnego do prywatnych celów, trafi do sądu.

Nikt nie jest w stanie zabronić pracownikom mówić, gdzie pracują i co robią. Szczególnie, gdy pracownik jest dumny z tego, gdzie pracuje. Oczywiście jeśli pracodawca nie lubi rozgłosu, może prosić pracownika o to, by tego nie robił, ale to wyłącznie sprawa między nimi. W normalnych warunkach każdej firmie, zakładowi pracy, powinno zależeć na budowaniu pozytywnego wizerunku, a nic go lepiej nie tworzy, niż zadowoleni i dumni pracownicy.

Radny chyba do końca nie rozumie, co to jest etos pracy urzędnika, a jeszcze mniejszą, moim zdaniem, ma świadomość, co to jest etos pracy radnego. W żadnym wypadku nie można nadużywać mandatu radnego do prywatnych wojenek i leczenia własnych kompleksów. I niech zatem radny doprecyzuje, w jaki sposób nastąpiło rażące naruszenie dyscypliny pracy, bo jak na razie nie podał pan żadnych konkretów, jedynie jakieś podłe insynuacje i puste hasła.

Niech zdanie na temat całej sytuacji każdy wyrobi sobie sam. Mądrzy ludzie z pewnością już dawno je mają. Przy tej okazji polecam jeden z moich starszych wpisów: Błoto ma to do siebie, że oblepia rzucających. Nic nie stracił na aktualności.

I jeszcze. Pytanie zadane na sesji do wszystkich radnych: Jak długo można to tolerować? – jest po prostu przecudowne. No, chyba że dotyczyło kolejnych już wystąpień „naszego” radnego. Wówczas jest niezwykle trafne.

Zabawne jest też to, że pan radny zarzuca innemu radnemu, prosząc o zaprotokołowanie, iż nie rozumie prostych kwestii. Zostawmy tę myśl jako najlepsze podsumowanie powyższego artykułu.