Jak to jest z Włodkiem Szelążkiem?

Gdy w 2006 roku zaproponowano Platformie Obywatelskiej stanowisko wiceprezydenta Ełku wahał się. Miał stabilną sytuację życiową, bardzo dobrą pracę, w której świetnie się realizował i gdzie stworzył fantastyczny zespół wzajemnie wspierających się ludzi.

Podejmując się funkcji wiceprezydenta wiedział, że będzie to trudne zadanie. Miał jednak wizję tego co chce zrobić, plan, do realizacji którego trzeba było przekonać wielu. Nie było to proste, ale posiada cechy, które to ułatwiły: rzadką umiejętność rozmowy z każdym, skromność, niekonfliktowość. Jest jednym z tych ludzi, dla których hasło „zgoda buduje” funkcjonuje nie tylko podczas kampanii, ale i na co dzień. Nie zmarnował żadnej szansy, dla Ełku zrobił wszystko co mógł i na pewno ma znaczny udział w dynamicznym rozwoju miasta w tej kadencji.

Bez przesady – odpowiada skromnie – obecny rozwój Ełku to efekt pracy naprawdę wielu ludzi. Nie tylko w urzędzie, w Radzie, ale to także praca członków wielu stowarzyszeń i organizacji pozarządowych. My co najwyżej wskazaliśmy im wszystkim odpowiedni kierunek.

A jak pracuje się z Włodzimierzem Szelążkiem? Jeden z pracowników Urzędu Miasta w Ełku odpowiada krótko: Merytorycznie. Co to znaczy? Nie marnuje czasu na bzdury – wyjaśnia.

To człowiek do zadań specjalnych w urzędzie – mówi jego przyjaciel i współpracownik – umie pracować w sytuacjach stresowych, to po prostu tytan pracy, czasami trzeba mu dwa razy powtarzać, aby trochę odpoczął.

Co Pan ma na myśli mówiąc o zadaniach specjalnych? – pytam.

Jest człowiekiem od wszystkiego. Nie jeżdżą pociągi do Ełku – wysyła się Szelążka, protestują w jakiejś sprawie mieszkańcy – to on z nimi rozmawia, Rada Miasta podnosi podatki – ktoś musi o tym powiedzieć, kto? Oczywiście Szelążek. Przede wszystkim wówczas, gdy trzeba przekazać mediom niepopularne decyzje – dodaje mój rozmówca.

 Gdy prezydent zaczyna wygłaszać rytualną pochwałę na temat umiejętności Włodka to już wiadomo. To Szelążek obwieści mediom niewygodną decyzję. Dlaczego? Bo szef ma zawsze rację i jest od tego, by przekazywać tylko same dobre wieści. Od tych złych ma zastępców.

Tak jest po prostu stworzony świat – nie buntuje się, wie, że zawsze sobie poradzi, nawet gdy taka wiadomość, którą musi publicznie przekazać, może wywołać jakąś awanturę.

Prawdziwy chrzest bojowy przeszedł podczas pierwszej próby poszerzenia granic miasta i w chwili, gdy ważyły się losy stacji przeładunkowej odpadów. Podczas rozmów zachował spokój, szukał kompromisu. Teraz go już nic nie zaskoczy.

Zawsze jest w stanie dotrzeć do ludzi – to opinia jego partyjnego kolegi – no chyba, że mamy do czynienia z jakąś grą polityczną, wtedy argumenty się często nie liczą – dodaje po chwili – ale na to nie ma siły. Ani Szelążek, ani nikt inny nie pomoże.

Wydawałoby się, że mało dba o swój wizerunek polityczny. Po prostu robi swoje najlepiej jak potrafi. Taka słaba dbałość o piar była przyczyną konfliktów z innymi członkami jego partii. Zarzucali mu, że jako wiceprezydent powinien reprezentować też Platformę. Musi zatem pokazywać, że to co się dzieje w mieście, to także zasługa PO i jej ludzi. Zacznij się wreszcie chwalić, przecież masz czym – słyszał dość często. Przyznawał im rację, ale chyba na tym się kończyło.

To właśnie działalność czysto polityczna była najtrudniejszą w ostatnich czterech latach. Gdy pełnił funkcję przewodniczącego powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej zmagał się nie tylko z przeciwnikami politycznymi z innych opcji, ale przede wszystkim z krytyką w ramach własnego ugrupowania.

Obojętnie co zrobisz zawsze jest źle, za mało, zbyt ulegle. Nie zawsze ważne są argumenty. Chyba niektórzy koledzy po prostu zawsze wiedzą lepiej – ale tak jest w demokracji – dodaje natychmiast – Platforma Obywatelska jest szczególnym ugrupowaniem, w większości trafiają tutaj inteligentni i ambitni ludzie, więc chyba nie ma w tym nic dziwnego, że każdy chce mieć coś do powiedzenia.

Jeden z lokalnych działaczy przyznaje, że Szelążek często też hamuje partykularne interesy lokalnych polityków, a to również nie przysparza mu zwolenników. Umie nam prosto w oczy rzucić, że myślimy tylko o własnym interesie. Czy chodzi o poważne sprawy? Nie, ale nie w tym rzecz – w innych ugrupowaniach po takim czymś pukaliby się w czoło, jednak w ełckiej PO to działa.

A co na to Szelążek? Człowiek powinien mieć w życiu jakieś zasady. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu.

Pytany, jak radził sobie w takich sytuacjach odpowiada, że siły daje mu towarzystwo jego żony. Wiele razy przekonałem się, że warto ufać kobiecej intuicji. Kobiety są bardzo silne – to bardzo pomaga, szczególnie w tych trudnych chwilach  – jak się jest bezpardonowo atakowanym przez przeciwników politycznych.    

W ostatnich miesiącach zadziwił mnie brak reakcji Włodka na krytykę, która moim zdaniem zmieniła się w kłamstwa i pomówienia. Dopiero zmuszony reagował na to. Niedawno zapytałem go: Jak ty to wszystko wytrzymujesz? Powiedział: Podobanie się wszystkim nie jest zajęciem dla polityka.  

Pytam o najbliższe plany.

Wiesz przecież, wybory. Chciałbym w nich spróbować sił. Chciałbym dokończyć to co zacząłem, a wybory to weryfikacja wszystkich moich wcześniejszych posunięć i jakby akceptacja tych działań.

Czy jesteś na to gotowy?

Jak zawsze … – odpowiada i nikt temu nie zaprzecza.