Błoto ma to do siebie, że oblepia rzucających

Taki jest urok demokracji, że karuzela wyborcza trwa niemal nieustannie.

Wybory prezydenckie, parlamentarne, do Europarlamentu, samorządowe, ale też, a może przede wszystkim wybory w strukturach partyjnych. Te ostatnie z wymienionych są dla niektórych politykierów najważniejsze i zawierają zdecydowanie największą dawkę emocji. Dlaczego? Bo to szansa, że wreszcie odsunięci zostaną ci, co dotychczas decydowali i otworzy się droga dla tych, co mają wielkie ambicje decydować.

Nie jest przy tym ważne, czy to co dokonali ci poprzednicy było dobre, czy złe. Nie ważne jest, że teoretycznie członkowie tej samej organizacji są jedną grupą, która powinna dążyć do wspólnego celu, że grupa ta ma z kim rywalizować w którychkolwiek wyborach. Kogo to obchodzi! Ważne jest, aby w końcu się dorwać, aby wreszcie decydować. Dorwanie się do władzy partyjnej to przecież pierwsze miejsca na listach. Pierwsze miejsca na listach to niemal pewność, że coś nam „skapnie” po wyborach.

A co z innymi, tymi co byli, których odsuniemy od sterów naszej partii? A kogo to obchodzi! Zostaną wycięci, odsunięci, upokorzeni, zepchnięci na margines polityki. Nie ważne, że się starali, nie ważne że budowali. Teraz będziemy my! Oni już byli!

Tylko jak to zrobić, jak wyprzedzić ich w wyścigu do władzy? Błoto! Obrzydliwa, lepiąca się maź, która zawsze działa, gdy brak merytorycznych argumentów. Obrzucimy ich błotem tak dokładnie, że utoną. Jeśli nawet z tego wylezą będzie za późno, już wygramy!

A jak inni oprzytomnieją, zobaczą nasze prawdziwe intencje … Nie będą mieli wyjścia. Będą musieli słuchać, a jak nie … dla nich też będziemy mieli błoto. Mamy go dużo, starczy dla wszystkich.

Tylko teraz cicho. By niczego się nie dowiedzieli, bo ci których chcemy odsunąć mogą przeciwdziałać, ujawniać prawdę, bo ci których mamimy mogą przejrzeć … Trzeba mieć błoto w gotowości.

Niech tylko ci, którzy tak bardzo chcą władzy pamiętają. Błoto ma to do siebie, że oblepia rzucających.