PoPiSowe rozgrywki polityczne

Co by nie mówić Jarosław Kaczyński rozgrywa ostatnio polityczną grę niemalże popisowo.

Najpierw debata, na której co prawda prezes straszliwie się nudził, gdyż musiał patrzeć jak „wielcy ekonomiści” bawią się w autopromocję, ale która była dobrym, nośnym medialnym show. Debata ni jak nie odnosiła się do pisowskiego programu gospodarczego, nic kompletnie o tym nie było … bo nie miało być. Miał płynąć przekaz – PiS troszczy się o gospodarkę, a tym samym o nasze kieszenie. Oczywiście razem z nim troszczą się najwybitniejsze ekonomiczne umysły Polski. I co z tego, że pisowskie pomysły gospodarcze to w większości ekonomiczna głupota. Kogo to obchodzi? W dzisiejszej polityce programy wyborcze są już kompletnie nie ważne.

W sobotę Jarek i jego poplecznicy umiejętnie dokleili się do marszu zorganizowanego przez środowiska związane z Radiem Maryja i Solidarności, co dało wrażenie, iż ruch pisowski jest niezwykle liczny. Gdyby nie Rydzyk i Piotr Duda na wiecu byłoby tylu ilu zawsze – co najwyżej kilka tysięcy ludzi, zgonionych z listą obecności z całej Polski. A tak … bójcie się, bo jest ich miliony … no trochę przesadziłem. Tysiące.

Teraz wypchnął na scenę zagubionego człowieka, który chyba totalnie nieświadomy wszedł w tę polityczną zabawę uwiarygodniając PiS … ale niestety deprecjonując samego siebie. Kaczyński nie zakłada, że prof. Gliński będzie kiedykolwiek premierem. Premierem może być wyłącznie on sam. Zdążył już o tym przypomnieć jeden z najwierniejszych żołnierzy prezesa Mariusz Błaszczak, który powiedział, że jedynym kandydatem na premiera zawsze był i będzie jego szef.

Jednakże ostatnie jego polityczne ruchy, w tym ogłoszenie tej właśnie kandydatury spowodowało, iż pozostałe partie opozycyjne przestają się właściwie liczyć. SLD i Ruch Palikota są pod ścianą, bez możliwości rozsądnego wyjścia z sytuacji – poprzeć czy nie poprzeć konstruktywne votum nieufności i pisowskiego premiera? Jak poprą – uwiarygodnią PiS, przyznają mu rolę lidera wśród opozycji, właściwie tytuł jedynej skutecznej alternatywy wobec Donalda Tuska. Jak nie poprą … to oznaczać będzie że są przystawkami Platformy, są partiami którym nie zależy na zmianach.

Przy tej okazji należy dodać, że Solidarna Polska już właściwie nie istnieje. Opowiedzenie się Rydzyka po stronie PiS to raczej ostateczny „gwóźdź do trumny”.

Kaczyński wie, że jego działania nie przyniosą natychmiastowego skutku. Rząd Platformy Obywatelskiej nie upadnie. Niemniej zyskuje bardzo dużo. Po pierwsze o PiS-ie i jego pomysłach mówi się w mediach bardzo dużo, niemal bez przerwy. Po drugie nieustająco nęka rząd i Platformę – winni, niewinni, są bez przerwy kąsani, męczeni, przedstawiani jako zło, które trzeba wyplenić. Jak się ludziom coś bez przerwy tołkuje zaczynają wierzyć – to sprawdzone metody PR-owskie. Nie ma przy tym znaczenia, czy to totalne bzdury czy nie. Ważny jest polityczny skutek. Przy okazji tym samym ludziom wmawia się, iż tylko oni, jedyni mogą uratować ten kraj … nie trzeba być wróżką, by zgadnąć, że wielu niestety uwierzy. I w końcu, po trzecie, taka wartość dodana, prof. Gliński może poszerzyć elektorat PiS, przyciągnąć wyborców z centrum, tych niezadowolonych, na których ente już zmiany wizerunku prezesa mogą nie podziałać, ale dobrotliwy profesor już tak.

Trzeba przyznać, iż Jarek dobrze to wszystko wykombinował. Obserwując taką polityczną grę trzeba uczciwie powiedzieć „czapki z głów”, dobrze to wszystko pomyślane.

Fot.: Wprost