Po salonie

Przyznam szczerze, że wchodząc na II piętro WSFIZ w Ełku, na I Salon Kobiet miałam mieszane uczucia. Salon Kobiet – kojarzy się z fryzjerem, kosmetyczką, solarium – i koniec? Liczyłam na to, że wykłady i panele dyskusyjne zrównoważą dość luźne podejście do tematów kobiet. Byłam pod wrażeniem, jak na pierwsze spotkanie w tak szerokim gronie kobiet i na poziomie miasta – sukces.

Wykład Pani prof. Joanny Moczydłowskiej na temat „Płeć mózgu czy stereotyp płci” był idealnym początkiem i strzałem w dziesiątkę. Zarówno ten temat jaki i drugi dotyczący wypalenia zawodowego nie doprowadził do burzy mózgów czy jakiekolwiek agresywnej konfrontacji poglądów. Dobrze się stało, że nie poszło to w tym kierunku. Nie chcemy być postrzegane jako agresywne feministki, które myślą tylko o tam jak uciec od garów i spacyfikować męski świat. Uczestniczki wykładów podjęły  dyskusję i  na pewno niektóre z nas zastanowiły się czy nie warto  ruszyć się z miejsca lub przestać kręcić się w kółko.

Głos zabrały kobiety odważniejsze zarówno w wypowiadaniu się jak i w działaniu. I może tu  jest sedno problemu. Mamy coś do powiedzenia,  potrafimy myśleć i może to skłania kobiety do wychodzenia z domu. Poruszyłyśmy problem zarówno badania cytologicznego jak i parytetów. Część rozrywkowa w postaci kącika piękności nie dawała zapomnieć, że jesteśmy kobietami i lubimy ładnie wyglądać. Salonowe przedszkole pozwoliło odprężyć się i przez chwilę pomyśleć tylko o sobie. Pokaz samoobrony i część artystyczna to były takie rodzynki w  cieście.

Myślę, że to spotkanie było małym krokiem do zmiany sposobu myślenia nas kobiet o nas samych. Jestem pewna, że niektóre z nas mówiąc swoim partnerom/mężom, że udaje się na salon spotkały się z „uśmieszkiem”. Nie przejmujcie się to zazdrość. Oprócz zmywania naczyń, umiemy pracować, myśleć, planować i tworzyć np. spotkania na miarę kongresu kobiet lub lokalnych salonów.

I na koniec sugestia:  Liczę na to, że następny salon będzie  prowadziła kobieta.

Katarzyna Kalinowska