Ostatnia czarownica

Głośno było ostatnio o planach władz miasta w Reszlu, gdzie zamierzano dokonać historycznej rekonstrukcji ostatniego w Europie spalenia kobiety na stosie.

Z pozoru niewinna atrakcja turystyczna zwróciła uwagę pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Elżbiety Radziszewskiej, która uznała, że takie praktyki mają związek z dyskryminacją kobiet.

Warto przedstawić kilka faktów dotyczących wydarzenia, którego rekonstrukcja ma być taką atrakcją.

W nocy z 16 na 17 września 1807 roku gdzieś w zaułku Reszla podłożono ogień. Zginęło dwoje ludzi. Podejrzenie padło na Barbarę Zdunk, która została natychmiast aresztowana. Śledztwo wykazało, że podpaliła miasto za pomocą czarów, a miejski sąd wydał wyrok skazujący ją na stos. Sprawa nie była oczywista, przeszła przez wszystkie instancje sądownictwa pruskiego. Wreszcie trafiła do króla Fryderyka Wilhelma II, który niestety wyrok potwierdził.

21 sierpnia 1811 roku, na wzgórzu szubienicznym przy drodze z Reszla do Korsz zapłonął stos – ostatni w Europie. Podobno sprowadzony z Lidzbarka Warmińskiego kat litościwie udusił kobietę, zanim podłożył ogień. Zdaniem historyków Barbara Zdunk była prawdopodobnie upośledzona umysłowo i całkowicie niewinna, bo Reszel tak naprawdę podpalili polscy żołnierze z armii napoleońskiej. Dziś Barbara stała się częścią reszelskiej legendy, a jej celę  można zwiedzać na zamku.

Wydarzenia w Reszlu zakończyły się tragicznie. Co innego w Ełku! Jan z Sącza (Malecki), który jako jedyny miał odwagę przeciwstawiać się procesom czarownic, w 1561 roku udaremnił spalenie na stosie oskarżonej o czary Doroty Czymochowej, grożąc, że złoży swój urząd i opuści Ełk. W liście do księcia Albrechta napisał, że jeśli kobieta zostanie spalona, to: Wtedy chętnie oddam swój urząd i pójdę gdzie indziej, gdzie moja działalność i moje kazania będą miały większy wpływ. Takie zachowanie świadczyło o jego dużej cywilnej odwadze. W Prusach jeszcze ponad dwieście lat później procesy przeciwko czarownicom kończące się wyrokiem śmierci nie należały do rzadkości.

Uważam, że ełckie wydarzenie jest większym powodem do dumy niż te w Reszlu. Pamięć o uratowaniu Doroty Czymochowej jest świetną lekcją tolerancji, walki z zabobonem i szacunku dla ludzkiego życia. Może więc warto w naszym mieście je zrekonstruować aby nie tylko turyści, ale też nasze dzieci uczyły się odpowiednich wartości.