Obserwując pierwsze posiedzenie Sejmu po katastrofie smoleńskiej nie sposób było nie odnieść wrażenia, że kampania wyborcza trwa w najlepsze. Szczególnie aktywni byli posłowie opozycji, którzy wykorzystali sytuację, aby podokuczać rządowi zadając często pytania, na które już wcześniej padały odpowiedzi.

 

   Niestety pośród tych pytań pojawiły się także oskarżenia skierowane do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego dotyczące tego, że trumny ze zwłokami parlamentarzystów nie zostały wystawione w Sejmie, ale przywieziono je na Torwar. Podobno było to miejsce „niegodne”.

 

   Nie byłem w tym czasie w Warszawie, więc nie potrafię określić, czy miejsce to było godne, czy też nie. Odebrałem te komentarze posłanki PiS jako element walki wyborczej, okazji aby po raz kolejny zaatakować największego konkurenta Jarosława Kaczyńskiego w rywalizacji o prezydenturę. Nie zawracałem więc sobie tym głowy. Nieco później przeczytałem jednak ciekawy artykuł pt Nie solidarni w żałobie publicystki Polityki – Janiny Paradowskiej – w końcu bardzo wiarygodnej i szanowanej dziennikarki. Oto fragmenty, które zostawię bez swojego komentarza.

 

   Tak się złożyło, że byłam na Torwarze i widziałam to miejsce z rzędami trumien. Robiło ono wielkie i przejmujące wrażenie znakomitą oprawą, dyskrecją, w jakiej rodziny i bliscy mogli przebywać przy swoich zmarłych mając po ręką możliwość załatwienia wszystkich formalności. Bez mediów, bez kamer i mikrofonów. Organizacja była po prostu nadzwyczajna. Jeżeli na coś narzekano, czy raczej ze smutkiem stwierdzano, że podzielono ofiary katastrofy na lepsze i gorsze, czyli, że prezydenckich od razu wywieziono do Pałacu. To nie był ładny gest wobec pozostałych.

 

   Na Torwarze można było natychmiast zobaczyć różnicę w tym, jak przedstawiciele różnych środowisk potraktowali swoich zmarłych i to było pouczające. Zaimponowali mi adwokaci, którzy przez 24 godziny na dobę stali na warcie przy trumnach adwokatów. W togach stanęli młodzi i ci bardzo młodzi, starsi i ci najstarsi. To była rzeczywiście solidarność pokoleń i solidarność ze swoimi zmarłymi. Spore grupy zbierały się trzy trumnach BOR – owców, przy trumnie Janusza Kurtyki wartę trzymali pracownicy ochrony IPN, (jakoś nikt nie widział tych, którzy od razu ogłaszali konkurs na prezesa, najwyraźniej byli mocno zajęci) najgorzej było właśnie z parlamentarzystami. Przy trumnach posłów PiS godzinami nie było nikogo, nie było takich naręczy kwiatów, jakie układano w sejmowych ławach. A przecież nikt nie przeszkadzał, aby Koleżanki i Koledzy klubowi stanęli i oddali hołd, rodziny, to za ich zgodą można było wejść na Torwar, z pewnością nie miałyby nic przeciwko temu, nawet byłyby zapewne wdzięczne za takie wsparcie.

 

   Nie śmiem podejrzewać, że pustki na Towarze spowodowane były właśnie brakiem kamer i że demonstrowanie żałoby musi być publiczne, gdyż w przeciwnym wypadku staje się nieważne. I pewnie bym o tym nie pisała, gdyby nie bezrozumna dyskusja, że trumny parlamentarzystów trzeba było wystawić w Sejmie, najlepiej w Sali Kolumnowej. Wzięli w niej udział najwyraźniej ci, którzy na Torwar się po prostu nie pofatygowali, w przeciwnym wypadku nie mówiliby o miejscu „niegodnym”, obrażając tych, przy trumnach których, właśnie na Towarze rodziny mogły opłakać swoich zmarłych.