O co idzie gra?

Choć Jarosław Gowin deklaruje swoją lojalność wobec Donalda Tuska, to mam wrażenie, że rozpoczęła się gra, która ma na celu doprowadzenie do dużych zmian na scenie politycznej.

Stanowisko ministra sprawiedliwości było świetną odskocznią do dalszej kariery. Lech Kaczyński, Zbigniew Ziobro, dzięki temu stanowisku stali się rozpoznawalni, dzięki temu rozpoczęli budowę swojego zaplecza politycznego, a w efekcie budowę nowych partii politycznych. Czy tą drogą chce podążać Jarosław Gowin? O co w tym wszystkim chodzi?

Jestem przekonany, że niezwykła aktywność ministra, to nie tylko walka frakcyjna wewnątrz partii. To właśnie próba związana z korzystnym ulokowaniem się po przewidywanych zmianach na polskiej scenie politycznej.

Donald Tusk nie ma zatem wyjścia. Musi zdymisjonować swojego ministra zanim będzie za późno, zanim stanie się na tyle silny, że wojna z nim oznaczać będzie niebezpieczne zamieszanie w partii. Premier wie, że kluczowy będzie rok 2014. Jakiekolwiek walki polityczne wewnątrz Platformy z pewnością negatywnie wpłyną na wyniki wyborcze w tym roku, a już przecież wystarczającym problemem jest kryzys gospodarczy, który bez względu na to co zrobi rząd, z pewnością zabierze kilka procent wyborców. Dodatkowe problemy i konflikty mogą zatem zniweczyć wszelkie marzenia premiera, w tym te o stanowisku w Unii Europejskiej.

Zmiany na polskiej scenie politycznej póki co blokowane są przez Tuska i Kaczyńskiego. Wygląda to nawet tak jakby mieli jakieś ciche porozumienie w tym zakresie. Jednak w przypadku złych wyników wyborczych, bez wzglądu na to czy takie porozumienie jest czy nie, może ich zabraknąć … wówczas to pęknie i Platforma, i PiS, burząc dotychczasowy porządek. Co mogłoby powstać po takim pęknięciu? Myślę że marzeniem Gowina jest powstanie wielkiej konserwatywnej partii. Liczy on na to, że w ciągu najbliższych dwóch lat urośnie na tyle, że będzie w stanie spełnić to marzenie. Rozmowy z pewnością trwają, sam minister często powołuje się publicznie na swoje polityczne przyjaźnie ulokowane poza PO. Ewentualne pękniecia w obu partiach moga mu tylko ułatwić realizację celu.

Jednak obecna dymisja dla Gowina może oznaczać koniec jego marzeń. Nie odejdzie z PO, bo póki co nie ma gdzie. Kaczyński nie pozwoli mu na romans z PiS, a samodzielność oznaczać będzie koniec zabawy w politykę. Tym bardziej, że minister, choć bardzo ambitny, raczej nie jest człowiekiem charyzmatycznym. Dlatego też próbuje się zabezpieczyć. Słowa o tym, że ma w nosie literę prawa, bo ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych, zostały przez wielu odebrane jako atak wyprzedzający. Mają oznaczać, że Tusk – dymisjonując go – stanie w obronie tej sitwy. Podchwycili to prawicowi politycy z opozycji. Pieją z zachwytu, chwaląc ministra. Raz aby dokuczyć Tuskowi, grając na zamieszanie w PO, dwa chyba widząc, że powoli czas na zmiany.

Ciekawe jestem tylko, czy dla przeciwwagi, w sytuacji gdyby Gowinowi się powiodło, powstałaby wówczas jakaś formacja lewicowa. Póki co nie wydaje mi się to możliwe. Ani SLD, ani Palikot nie jest w stanie przejąć inicjatywy. SLD już nigdy nie wybije się ponad 10%. Nie z Leszkiem Millerem, który po pierwsze jest politykiem z innej już epoki, po drugie tak bardzo chce ratować swoją partię, że zmienia się w populistę. Nie z Januszem Palikotem, który miota się nie wiedząc, w którym kierunku iść, przez co stracił wiarygodność … a do tego jego heppeninigi stały się po prostu nudne. Jeżeli ma powstać lewicowe, liczące się ugrupowanie, to tylko z mieszanki tego co najlepsze z obu partii. Tylko pytanie, kto jest w stanie to wyciągnąć?

Fot: PAP. Radek Pietruszka