Niepoprawne, trafne słowa

56e438624ac29bf0ea89bd3eb6defe4aW Warszawie walka o prawa gejów do małżeństwa, rozrachunek z polskim antysemityzmem czy opowiadanie się za prawem kobiet do aborcji uchodzi za znak nie tylko politycznej niepoprawności, ale i umysłowej odwagi.

Tymczasem to zestaw najbardziej oczywistych, miałkich wręcz komunałów, w dodatku przyjmowanych bezrefleksyjnie i do zrzygania poprawnych.

To słowa Doroty Masłowskiej, które wywołały furię po lewej stronie sceny politycznej. Od razu nazwano ją „córką Rydzyka” i „katolickim oszołomem” manifestującym dla własnych korzyści  przywiązanie do konserwatyzmu. Pisarka nie pozostała dłużna dodając: W pewnym momencie poczułam się zbyt uwikłana w sprawę Polską. Próbowano mnie nawet wciągnąć na sztandar prawicy, ale szczerze, wolałabym być wciągnięta na sztandar prawicy, niż ciągle powiewać na sflaczałym i pozbawionym przekonań sztandarze lewicy. Przy innej okazji mówiąc o środowiskach lewicowych dodaje, że to festiwal poprawności politycznej, udającej niepoprawność. Może mieć pewność. Jest już wrogiem lewej strony sceny politycznej.

Ale czy rzeczywiście jest o co się obrażać? Moim zdaniem pisarka wcale nie manifestuje przywiązania do konserwatyzmu. Zwraca tylko w swoim bezpośrednim i drażniącym dla niektórych „poprawnych” polityków stylu uwagę na to jak na prawdę wyglądają lewicowe środowiska polityczne. Dziewczyna zdecydowanie, w sposób  może nie konwencjonalny ale zdroworozsądkowy ocenia sytuację, a jedynie ci z urażoną dumą „wkładają jej w usta” dziwaczne interpretacje.

A jakież to normalne w naszym kraju! Ilu osobom przeszkadza, że masz własne zdanie. Że widzisz obłudę i prawidłowo oceniasz szczelnie ukrywane prawdziwe myśli i intencje. Szczególnie gdy dotyczy to naszych politykierów, którzy mają tak fajne mniemanie o sobie, że nie godzą się na żadną, nawet merytoryczną krytykę.

Ja Masłowskiej bije brawo. Szczególnie obserwując „sflaczały pod wodzą Leszka Millera SLD” i słuchając pełnego frazesów, totalnie pogubionego i nie wiedzącego co chce Janusza Palikota. Nic więc dziwnego, że polska lewica właściwie nie istnieje. Gdyby mieli trochę pokory wobec siebie, dobierali lepiej ludzi i wykazywali więcej zaangażowania, bez problemu stanowiliby drugą na polskiej scenie politycznej siłę z co najmniej 30 procentowym poparciem w społeczeństwie.

Niestety polska lewica potrafi tylko w kółko powtarzać banalne hasła i rzucać, zupełnie bez pomysłu, coraz bardziej populistyczne rozwiązania. Wszystko by ktoś zauważył, że też potrafią się licytować z PO i PiS, żeby ktoś zauważył, że w ogóle istnieje coś poza PO i PiS.

Jeżeli ktoś nie wie o czym mówię radzę posłuchać ostatniej debaty ekonomicznej SLD zorganizowanej chyba tylko po to, aby znaleźć się w modnej ostatnio grupie, która potrafi wymądrzać się merytorycznie. Podobnie pewnie jak wielu, wystąpienia programowego Leszka Millera wysłuchałem w bólach, bo to nudziarz jest nie z tej ziemi, a zapowiadane przez niego przełomowe propozycje to, jak ktoś mądry napisał, stek nieprzystających do rzeczywistości anachronizmów. I właściwie tyle komentarza. No może jeszcze, jak dodatkowo przypomnę sobie rzecznika SLD Dariusza Jońskiego, który próbuje zgadnąć kiedy było Powstanie Warszawskie i nie potrafi odpowiedzieć na pytania, których odpowiedzi świetnie są znane dzieciakom z podstawówki … to … brrr. Coś jest z naszą lewicą mocno nie tak.

Fot. Dorota Masłowska – autor Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta