Międzynarodowy Dzień Tolerancji

rTRqeNie przypuszczam, aby w Polsce było dużo ludzi, których obchodzi to, że dziś jest Międzynarodowy Dzień Tolerancji.

Większość z nas uważa, że jest tolerancyjna, ale tak naprawdę mam wrażenie, że spora część społeczeństwa zupełnie nie rozumie, co to słowo oznacza.

W Polsce niemalże na każdym kroku bez problemu dostrzeżemy różne przykłady nietolerancji – wobec ludzi starszych i osób kalekich, niechętnego nastawienia do innowierców, wobec innych grup narodowościowych, do osób pochodzących ze wsi, itd. I żyje w nas przy tym jakieś niezrozumiałe przeświadczenie, że jak na coś damy przyzwolenie, to i nas będą do tego zmuszać.

Tymczasem tolerancja nie polega na tym,  abyśmy na siłę, wbrew własnej woli czuli do inności sympatię. Nie musimy lubić, nie musimy naśladować, nie musimy się z tym zgadzać, nie musimy tego praktykować.  Musimy jedynie przyznać prawo innym dla ich własnych wierzeń, poglądów, przekonań czy idei. Do ich sposobu na życie. Musimy zrozumieć, że tak, jak nie pozwalamy nikomu innemu negować naszej wiary, tak samo inni chcą spokojnie żyć dla swojej.

W czasach Jagiellonów Polska słynęła w całej Europie z niezwykłej tolerancji. To w naszym kraju chronili się wszyscy ci, których prześladowano w ich rodzimych krajach. Szlachta polska przyjmowała wówczas pogląd, że wywodzi się od starożytnego plemienia Sarmatów, żyjących gdzieś nad dolną Wołgą. Początkowo przejawiał się on pozytywnymi cechami: tolerancją, walecznością, odwagą, męstwem i wiernością do narodu. Z czasem niestety, gdzieś po drodze, ideały te uległy niebywałemu zepsuciu. Szlachcic stał się ksenofobem, egoistą, awanturnikiem, nacjonalistą, megalomanem, nietolerancyjnym (zarówno religijnie jak kulturowo) o ciasnych horyzontach myślowych. I o zgrozo zakorzeniło się to jakoś głęboko w genach niektórych naszych rodaków. Choć temu zaprzeczamy, to przy wielu okazjach z niebywała siłą wyłazi z nas ta zaściankowość.

Obecnie często wolimy jak otaczają nas równi nam, a najlepiej gorsi i głupsi od nas. Jeżeli ktoś jest mądrzejszy, wydaje się mądrzejszy, albo może okazać się, że jest mądrzejszy podlega systematycznemu niszczeniu. Tak na wszelki wypadek, bo przecież lepiej zapobiegać jak leczyć. Nienawidzimy Żydów, choć większość z nas nigdy w życiu Żyda nie spotkało. Boimy sie innych obcych, bo odbiorą nam miejsca pracy – i jakoś przy tym zapominamy, że niemal nie ma w Polsce rodziny z której ktoś teraz albo kiedyś nie wyjeżdżał „za chlebem” do USA czy Europy Zachodniej.

Bronisław Geremek swego czasu ostrzegł na łamach niemieckiego dziennika „Die Welt”, że Polska, uważana jeszcze niedawno za ostoję wartości tworzących fundament Europy, może stać się „typowym przykładem nietolerancji i lekceważenia praw mniejszości” w Europie. No, ale przecież Geremek dla prawdziwych Polaków nigdy Polakiem nie był, więc po co go było słuchać! Pilnujmy, aby jego słowa nie okazały się prorocze. Dbajmy o to, aby nigdy nie rządzili nami ludzie, którzy o zmarłym profesorze wyrażali przytoczoną przed chwilą opinię.

Bardzo niedobrze się dzieje, jak ludzie chorzy, pełni urojeń i kompleksów mogą zarażać swoją nienawiścią innych. Szczególnie niebezpieczne jest, jeżeli taka osoba, jest w przeświadczeniu społeczności lokalnej swego rodzaju autorytetem – nauczycielem, duchownym, naukowcem. Ludzie są bardzo podatni. Szczególnie młodzi ludzie dają się kształtować i mogą łatwo zarazić się chorobą nietolerancji, którą np. na Facebooku rozprzestrzenia jakiś skrzywdzony ideologicznie, pełen nienawiści, zakompleksiony nauczyciel.

Pamiętajmy, że jako Naród nie nauczymy się tolerancji, jeżeli nie zaczniemy odpowiednio wychowywać nasze dzieci. Dlatego tak ważne jest, aby z systemu edukacji wyeliminować osoby żyjące w świecie niechęci i uprzedzeń. Nie ignorujmy tego, bo zamiast być lepiej, będzie w naszym kraju coraz gorzej i przyjdzie dzień, że nie tylko tęcza może płonąć. Obym nie miał racji, ale moim zdaniem –  niestety, w tym pesymistycznym kierunku zmierzamy.