GowinJarosław Gowin triumfuje. Czuje się zwycięzcą i się z tym obnosi. No tak, on zajął znakomite drugie miejsce, a Tusk był dopiero przedostatni.

A wyliczenia matematyczne? Jak się dobrze je zaprezentuje „masakrują” Donalda Tuska – bo przecież 20 proc. to więcej niż 80 proc. – Jarosław Gowin i Jacek Żalek nam to chyba dość dobrze wyjaśnili.

Gowin dał przykład kampanii niszczącej. Nie obchodziło go, że „sra” na organizację, dzięki której zaistniał w polityce –  liczył się tylko on. Jego kampania nie miała charakteru programowego, to było zupełnie nieistotne. Istotne było jak najbardziej zaszkodzić i to się udało, dając mu przy tym powody do jakiejś chorobliwej satysfakcji.

Nawet nie ukrywa tego. Jego słowa świadczą o tym, że nie zrezygnuje ze szkodzenia PO. Wykorzysta każdą okazję, by pomóc wrogom PO i nie straci dnia, by działać na rzecz dalszego spadku notowań PO w sondażach wyborczych. Jednocześnie najwyraźniej chce sprowokować do wywalenia go z partii, zrobienia z niego męczennika, który (chyba tylko w jego mniemaniu) urośnie do roli Boga w oczach wyborców, którzy nie lubią Tuska.

Na uzyskanych w wyborach 20 proc. głosów chce budować swój kapitał polityczny, ale niestety nie dociera do niego, że większość z tych osób, które na niego głosowały, to nie głosy na jego skrajne i raczej dla znacznej części członków PO nieakceptowane poglądy, ale przeciwko Tuskowi. To wyraz niezadowolenia z ostatniej bierności premiera, z faktu, że dotychczasowi wyborcy Platformy są z różnych przyczyn zaniepokojeni, a to nie wróży najlepiej przed czekającym nas maratonem wyborczym.

W sumie zachowanie Jarosława Gowina nie powinno mnie zaskakiwać. W Ełku też mieliśmy i chyba wciąż mamy kilku tak samo „lojalnych członków partii”. Tak samo jak Gowin zakodowali sobie w głowie, że można zbić kapitał polityczny obrzucając błotem własne środowisko. Moim zdaniem to nigdy nie działa i na szczęście takie osoby w końcu znikają z polityki.

Ale chyba także trzeba oswoić się z faktem, że jednak „rynek nie znosi próżni”. Na miejsce takich osób pojawiają się następne, która nie potrafiąc budować, przekonywać innych do swoich racji, sieją chaos i zniszczenie wszędzie gdzie się pojawią. Nieprzeciętnie ambitnych,  ale słabo przygotowany intelektualnie polityków wszak nie brakuje. I niestety takie „gnicie” pojawia się wszędzie tam, gdzie organizacja najpierw odnosi jakiś sukces.

Z ludźmi takimi jak Gowin, których nie interesuje nic innego poza własne ambicje, żadna organizacja nie ma szans powodzenia. Gnijąca rana z czasem zaczyna śmierdzieć i odstrasza nawet tych najwierniejszych przyjaciół. Dlatego kończyna jak gnije nadaje się tylko do amputacji – tym bardziej jak diagnoza nie daje nadziei na poprawę.

 

Fot: www.se.pl