Co się dzieje z SLD?

Na wczorajszym, pierwszym posiedzeniu podkomisji pracującej nad ustawą o związkach partnerskich zabrakło przedstawicieli PSL oraz SLD, które było wnioskodawcą.

Przedstawiciel wnioskodawcy, czyli SLD, nie pojawił się na spotkaniu, ponieważ, jak tłumaczył, było to spotkanie organizacyjne. Moim zdaniem jest to zupełnie niezrozumiałe. SLD wniosło tę ustawę, SLD nie miało prawa się tam nie pojawić! Ustawa o Związkach Partnerskich jest jedną ze sztandarowych ustaw lewicy. Wygląda to tak, jakby SLD przed wyborami zaczynało się wycofywać. Tak jakby stwierdzili: pouśmiechaliśmy się już do tych wyborców, to teraz możemy dać sobie spokój i zająć się sobą. Ta ustawa miała od początku być elementem kampanii wyborczej i nikomu nie zależało tak naprawdę na tym, żeby kiedykolwiek w Sejmie przeszła.

Także wczoraj działacz Kampanii Przeciw Homofobii Robert Biedroń ogłosił, iż będzie w wyborach parlamentarnych jedynką w Gdyni na liście Ruchu Palikota. W ubiegłym tygodniu Biedroń zrezygnował ze startu w wyborach parlamentarnych z list SLD. Deklarował, że jego decyzja o niekandydowaniu z list wyborczych Sojuszu została „podyktowana sposobem i wynikiem układania list wyborczych przez to ugrupowanie„. Biedroń miał walczyć o mandat z pierwszego miejsca w Gdyni, ale Napieralski oddał to miejsce b. premierowi Leszkowi Millerowi. Biedroń dostał więc propozycję pierwszego miejsca w Gdańsku. I ta propozycja szybko okazała się nieaktualna. Biedroń wydał wówczas oświadczenie: Środowiska zajmujące się prawami człowieka, wolnościowe i mniejszościowe, od wielu lat szukają wsparcia politycznego, które poprawi nasz los. Od wielu lat SLD nie zrobił w praktyce nic, aby tę sytuację zmienić. Wykorzystywanie problematyki równouprawnienia kobiet, aborcji, związków partnerskich czy mowy nienawiści przed wyborami znów okazało się tylko zagrywką wyborczą SLD.

Wcześniej na opuszczenie list SLD zdecydowała się Wanda Nowicka działaczka ruchów kobiecych i feministka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Także jej obiecano pierwsze miejsce, a skończyło się na czwartym. Nie trzeba także przypominać, iż działacze lewicy uciekają nie tylko do partii Palikota, ale też do Platformy Obywatelskiej (m.in. Bartosz Arłukowicz, Dariusz Rosati czy Witold Gintowt-Dziewałtowski – Elbląski poseł SLD zasiadający w Sejmie od czterech kadencji, specjalizujący się w tematyce samorządowej – nie dostał miejsca na listach SLD, bo krytykował lidera Sojuszu Grzegorza Napieralskiego).

Jakby tego było mało z kandydowania do Sejmu z pierwszego miejsca w Wałbrzychu zrezygnował Sergiusz Najar członek Stowarzyszenia Ordynacka. Ten były wiceminister infrastruktury i spraw zagranicznych z czasów rządów SLD napisał w liście otwartym do szefa partii, że lokalni działacze Sojuszu zamiast rozmawiać o programie, zajmują się ”małostkowymi intrygami”.

Sojusz głosi afirmowanie kobiet w życiu politycznym, ale na swoich listach „jedynki” gwarantuje mężczyznom. Listy wyborcze SLD bardzo źle wyglądają, jeśli chodzi o miejsca kobiet – zwraca uwagę znana publicystka Magdalena Środa. Na 41 list pierwsze miejsca dostały zaledwie 4 (niecałe 10 proc.!): Katarzyna Piekarska, wiceszefowa SLD, Stanisława Prządka, Anna Bańkowska (b. prezes ZUS) i Iwona Piątek (z Partii Kobiet). I to wszystko. Dla porównania w Platformie Obywatelskiej kobiety mają jedynki w 14 okręgach wyborczych.

Najbardziej dosadny jest komentarz Sławomira Sierakowskiego, szefa „Krytyki Politycznej”: Przestańmy na SLD mówić lewica, a zacznijmy wszyscy domagać się zmiany prawa o partiach politycznych, to przestaną one zachowywać się tak głupio i bezkarnie, działając jak jednoosobowe spółki skarbu państwa z branży marketingu. Inaczej prymitywni kolesie przewodniczącego wciąż będą wypierać prawdziwych działaczy społecznych. Zamiast takich brylantów lewicy, jak Dorota Gardias, Wanda Nowicka czy Robert Biedroń, zostaną jedynie brylanty w uszach polityków SLD podejrzanych o afery.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Sojusz swoimi decyzjami ogranicza swoje szanse wyborcze? Dlaczego coraz częściej udowadnia, że głoszone przez SLD hasła lewicowe to tylko kiełbasa wyborcza?

Coraz częściej pojawiają się głosy, iż Napieralski przygotowuje się na spędzenie kolejnych czterech lat w opozycji i chce mieć u boku wyłącznie ludzi wiernych i spolegliwych. Liczy na to, że za 4 lata, gdy następny rząd się wypali, wreszcie Sojusz przejmie władzę. Z jedynym, niekwestionowanym wodzem. Czy tak jest … już wkrótce się okaże.

Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta