Samorząd w nie zawsze skutecznej walce o zdrowie mieszkańców

Nic nie jest tak ważne jak zdrowie mieszkańców.

Wydawałoby się zatem, że jak coś jest najważniejsze, to powinno mieć priorytet, być dofinansowane, przemyślane i dopieszczone … niestety nie w naszym kraju.

Polska służba zdrowia od lat ma zadyszkę. Niedofinansowanie szpitali, niskie płace lekarzy i pielęgniarek, a przede wszystkim ciągłe reformy, które zamiast pomagać niszczą to co udaje się pozytywnego wypracować. I chyba gdyby nie Jerzy Owsiak, determinacja lekarzy i pielęgniarek, to już dziś byłaby narodowa tragedia w tym zakresie.

Nic więc dziwnego, że lokalne samorządy, w ramach swoich skromnych możliwości starają się wspierać służbę zdrowia.

Robią to nie tylko wprost – przekazując pieniądze na zakup sprzętu do szpitali, czy przychodni zdrowia, ale przede wszystkim poprzez finansowanie różnorakich programów zdrowotnych.

W Ełku samorząd miejski od lat wspiera finansowo szpital „Pro-Medica”, radni corocznie prześcigają się w pomysłach na finansowanie ełckiej służby zdrowia, a z budżetu miasta już od lat finansuje się m.in. program szczepień ochronnych przeciwko grypie dla osób od 65 roku życia, program edukacji przedporodowej „Szkoła Rodzenia”, szczepienia dzieci przeciw pneumokokom.

Niemal każdy polski samorząd, w każdym miejscu w Polsce, dorzuca coś wartościowego do służby zdrowia.

Ostatnio władze Warszawy obiecywały przeprowadzenie darmowych badań profilaktycznych dla seniorów w wieku 70 oraz 80 lat.  Pieniądze na ten cel znalazły się w budżecie miasta. Wiadomo, profilaktyka jest często ważniejsza niż samo leczenie. Ratuje życie, pozwala zaoszczędzić wiele funduszy, szczególnie, gdy unikamy późniejszego długotrwałego leczenia.

Dlatego z zaskoczeniem przeczytałem, że warszawski program nie zostanie zrealizowany, ponieważ nie uzyskał akceptacji Ministerstwa Zdrowia. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji podlegająca ministerstwu podała nie tylko zaskakujący, ale i przerażający powód.

Profilaktyczne działania mogą doprowadzić do nadwykrywalności chorób, co może przyczyniać się do pogłębienia trudności w dostępie do świadczeń NFZ, czyli do wydłużenia się kolejek.

Czyżby według ministerstwa leczenie staruszków nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia? Czy to oznacza, że nie ma sensu badać seniorów, bo można wykryć jakieś choroby, które później trzeba leczyć, a to kosztuje, jest mało efektywne i wydłuża kolejki u lekarzy specjalistów?

Już samo zadawanie pytań jest przerażające, aż strach pomyśleć jakie mogą być na nie odpowiedzi.