herb-rywala-mamryjuniorzy_22Coraz częściej spotykam się ze stwierdzeniem, iż moje pokolenie, pokolenie dzieci lat 70-tych i 80-tych, to ostatnie roczniki, które swoje dzieciństwo spędzało całymi dniami na podwórku.

Od rana do nocy ganialiśmy za piłką na nierównym klepisku, wisieliśmy na trzepakach głowami do dołu, jeździliśmy na rowerze i kąpaliśmy się na dzikich plażach. Cały czas w ruchu, cały czas na świeżym powietrzu. I choć tamte czasy minęły bezpowrotnie, zawsze za nimi tęsknimy.

Żyjąc wspomnieniami krytykujemy nasze dzieci – że one tylko przed telewizorem, komputerem, albo z telefonem przy uchu – okazuje się jednak, że wcale nie jest tak źle. Obserwując trening dziecięcego zespołu Rony 03 Ełk straciłem przekonanie, że nasze pociechy wolą sprzęt elektroniczny bardziej niż bieganie za piłką. Wcale tak nie jest, i jak tylko stworzymy im odpowiednie warunki, nic nie zastąpi aktywnego uprawiania sportu.

Kacper stawia pierwsze kroki w swojej mam nadzieję wielkiej piłkarskiej karierze. Ma 6 lat, a jednak jadąc na trening, razem z jego ojcem wysłuchaliśmy profesjonalnego wykładu na temat taktyki, treningu i co robić aby być najlepszym. Jego słowa wypowiadane z niezwykłym entuzjazmem świadczyły o tym, że nie może doczekać się już kolejnego treningu.  To normalne – tłumaczy jego ojciec – gdy jest trening nic innego się nie liczy. Zobaczysz jaki smutek będzie po treningu, bo przecież do niedzieli tak daleko… Do niedzieli? – pytam. To dzień następnego treningu – śmieje się odpowiadając.

Kacper jest jednym z bardzo wielu chłopców w naszym mieście, który marzy o wielkiej karierze piłkarskiej. Nic dziwnego piłka nożna to przecież najpopularniejszy sport w naszym kraju. U większości piłkarzy przygoda zaczyna się tak samo. Pierwsze kroki stawiane są na boisku przed blokiem ze starszymi kolegami. Kacper ma łatwiej niż za „naszych” czasów. On ma Ronę, klub który poprowadzi go od najmłodszych lat – jeżeli ma talent, w Ronie nie pozwolą go zmarnować.

Przyznam, że będąc ojcem dwóch córek dotychczas mało interesowałem się Roną. Skąd pomysł aby stworzyć taki dziecięcy klub? Przecież w Ełku jest i Mazur i Płomień?

To właśnie od Mazura Ełk zaczęła się historia klubu. Chcieliśmy założyć przy klubie szkółkę dziecięcą – wspomina Bartłomiej Koniecko, obecny szef Rony – działacze Mazura woleli inwestować w drużynę seniorską. To były czasy gdy nie było w Polsce takich szkółek, mało kto o nich myślał.

Na pomysł utworzenia akademii piłkarskiej wpadło trzech kolegów, dawnych piłkarzy i wychowanków Mazura Ełk: Bartłomiej Koniecko, Jakub Golak i Marcin Ryszkiewicz. Początki nie były łatwe, decyzje wymagały odwagi. Bo skąd wziąć pieniądze na utrzymanie zespołu? Zapłacenie za stroje, wynajem boiska, przejazdy na mecze? Taki klub to mnóstwo problemów. I pewnie nic by z tego pomysłu nie wyszło, gdyby nie prywatny przedsiębiorca i przyjaciel wymienionej trójki – Tomasz Zajkowski. To on pomagał na początku, to on najwięcej pomaga i obecnie.

Całe szczęście, że bardzo zaangażowani są trenerzy i rodzice. To tak naprawdę dzięki nim ten klub funkcjonuje. Oni są współtwórcami sukcesu UKS-u. Do Rony nie trafiają ludzie z przypadku, tylko tacy, którzy wiele robią dla idei, dla dzieci, a nie jedynie dla pieniędzy. Jak coś robisz z przekonaniem, pasją, a nawet miłością robisz to najlepiej jak potrafisz – dodaje prezes klubu.

Zaangażowanie jest tak duże, bo szczególnie rodzice, widzą sens wspierania klubu, który zapewnia doskonałą opiekę i warunki do trenowania dla ich pociech. A dzieci? One także są bardzo zadowolone. Treningi w Ronie to dla wielu z nich świetna okazja, do spotkania z nowymi kolegami, przeżycia fajnej przygody.

Przekonałem się o tym naocznie. Razem z ojcem Kacpra wybrałem się na jeden z treningów.

Sala gimnastyczna przy Zespole Szkół nr 5 lata świetności ma już za sobą, ale nikt nie narzeka. Czasem dzieci trenują na hali na Barankach, latem na Orlikach, boisku Zespołu Szkół nr 1 i gdzie tylko się da. Trochę to wygląda na tułaczkę, ale co zrobić, takie realia. Klub nie jest bogaty. Wpłaty od rodziców, trochę od sponsorów, to zbyt mało na potrzeby klubu w którym trenuje prawie trzysta dzieciaków. Dobrze, że od czasu do czasu ktoś piłki kupi czy koszulki. Na ulicy Sportowej mamy miejsce na boisko treningowe, z którego będziemy mogli korzystać, ale potrzebuje jeszcze sporo nakładu. Trzeba chociażby postawić płot, wyrównać teren, posiać profesjonalną trawę, taką którą nie zniszczą „korki” i zrobić wiele, wiele innych rzeczy przed przeprowadzeniem pierwszego treningu.

Patrząc na tych małych sportowców nie sposób nie czuć do nich sympatii. Mimo, że mają na sobie dziecięce rozmiary, to trykoty i tak sięgają niektórym prawie do kolan. Dla nich jednak klubowa koszulka to coś cennego, powód do dumy. Żaden z nich nie zdejmie jej z tak błahego powodu, że jest trochę przyduża.

Zaczyna się trening. W młodszej grupie to przede wszystkim zabawa z piłką. Realizowane są głównie ćwiczenia poprawiające koordynację i technikę. Sporo czasu na treningach z najmłodszymi grupami trenerzy po prostu bawią się, przykładowo w „Berka”. Takie gry są bardzo ważne, niektóre wymagają od dzieci większego sprytu i zdolności przewidywania działań współpartnerów. Dopiero od starszych wymaga się już realizacji założeń taktycznych.

Ćwiczenie wydaje się, że jest proste. Przyjęcie, odegranie piłki w biegu do kolegi. Niby wszystko dobrze. Dopóki nie rozlega się głos trenera … Która noga? Zagrywając piłkę w prawą stronę łatwiej będzie ci to zrobić lewą nogą. Chłopiec kiwa głową, że rozumie.

Od tych maluchów trener nie wymaga wielkich umiejętności technicznych. Chce przede wszystkim zaangażowania – regularnego treningu nie na 100 proc. możliwości tylko na 150 proc. Chce, aby dawali z siebie wszystko. Jeżeli nauczą się tego w wieku 6 lat, do końca życia będą podchodzić z zaangażowaniem do wszystkiego co będą robić, nie tylko do piłki nożnej.

Czy Kacper zapowiada się na wielką gwiazdę piłki nożnej? – pytam półżartem. Kilku zawodników ma „papiery” na granie na bardzo wysokim poziomie. Kacper z pewnością także. Musimy jednak pamiętać, że to na razie dzieci. Przed nimi jeszcze dużo pracy nad tym, by nie zmarnować talentów – słyszę w odpowiedzi od trenera.

Każdy rodzic chciałby, aby ich syn został wielkim piłkarzem. Niestety tylko nieliczni, z różnych przyczyn, wybiorą tę drogę. Dlatego należy pamiętać, że piłka nożna dla dzieci to na tym etapie życia jeszcze zabawa. Najważniejsze, aby dziecko prawidłowo się rozwijało i czerpało radość z gry.

Wyjmując czynnik zabawy, od razu widać zniechęcenie i znudzenie dzieci, co prowadzi do rezygnacji. Niestety, bardzo często dziecko, które rezygnuje z piłki nożnej, wraca przed telewizor i komputer.

Niedaleko mnie stoi jeden z rodziców. Patrząc na niego nie mogę „wyjść z podziwu” – krzyczy, podpowiada bez przerwy i to nie tylko swojemu dziecku, ale wszystkim dookoła, łącznie z trenerami i innymi rodzicami. Do tego skacze przy linii bocznej wykonując co chwila nerwowe, chyba nie do końca kontrolowane ruchy. Jedno jest pewne, on jest bardzo zaangażowany, na 150 proc. A po treningu, albo meczu taki zwykle ma pretensje do całego świata – komentuje inny rodzic stojący tuż obok mnie. Na szczęście trenerzy Rony maja wiele cierpliwości nie tylko do dzieci, ale także i do ich opiekunów.

Trudno winić rodzica, że jest bardzo zaangażowany. Ja nie widzę w tym nic złego. Z pewnością ma ambicję, aby jego syn był jednym z najlepszych. Pytanie tylko czy jego ambicje pomagają, czy przeszkadzają dziecku.

To zależy od dziecka. Dla jednych ambicja rodziców przekłada się na zawodnika. Wiara ojca czy matki buduje przekonanie, że i on sobie poradzi. Inny, po pierwszych próbach sprostania oczekiwaniom strzelenia gola, obowiązkowego wygrania meczu, zniechęca się i ciężko go potem „odbudować”. Generalnie chyba lepiej, aby rodzice nie wywierali presji. Zostawmy to trenerom, oni obserwują dziecko w różnych sytuacjach i szybko dostrzegają w jaki sposób je motywować – wyjaśnia trener.

Dzieci wszystko bardzo przeżywają. Czasem jest wielka radość, czasem smutek i płacz. Zawsze zawzięta rywalizacja z rówieśnikami. I to nie tylko z drużyny przeciwnej, ale także i własnej, bo przecież każdy chce być tym bohaterem, który przyczynił się do zwycięstwa drużyny. Stąd też częste indywidualne popisy, niemiej odpowiedzialność zawsze bierze górę i dobro drużyny jest ważniejsze.

Jestem bardzo zadowolony z postawy chłopaków. To są bardzo zdolni i ambitni młodzi ludzie. Zawsze grają z sercem, na maksimum swoich możliwości. Wieszczę dla nich dobrą przyszłość, bo nawet jak nie zwiążą swojego losu z piłką nożną, to z takim zaangażowaniem odniosą sukces w czymkolwiek co wybiorą w życiu. To ponadto fajna, zgrana „paczka” i jedno jest pewne – piłka nożna nauczyła ich działać zespołowo, szanować i wspierać kolegę z drużyny. To duża wartość, która zaprocentuje w dorosłym życiu.

Czy warto coś dodać? Słowa trenera są najlepszą laurką dla sportowej pracy młodych ełczan. Przyznam, że oczami wyobraźni czasami widzę tych chłopaków walczących w kadrze Polski.