Idź na wybory i wybierz mądrze

   W niedzielę II tura wyborów. Od tego jak wybierzemy zależy bardzo wiele. Jak podejmiemy złą decyzję, nasz kraj może czekać jedna wielka, ciągnąca się latami awantura. Dużo większa niż dzisiejsze spory, a Polskie społeczeństwo i tak jest już wystarczająco podzielone. Ludzie przestają umawiać się na piwo, bo różnią ich poglądy polityczne, przez politykę „warczą” na siebie dawni dobrzy znajomi. Ktoś powiedział mi, że przynajmniej będzie o czym pisać na blogach. Szczerze mówiąc wolałbym pisać o sprawach samorządu i o tym co dzieje się w Ełku, chciałbym w ogóle nie zauważać tej „wielkiej” krajowej polityki. Dlatego naprawdę głęboko zastanówmy się przed wrzuceniem kartki do urny w niedzielę.

 

   Może do podjęcia dobrej decyzji przyda się podsumowanie kandydatów dokonane przez uznanego publicystę Daniela Passenta. Oto one:

 

   Kaczyński to gracz, kameleon, intrygant, awanturnik, rozpętał histerię antykomunistyczną, lustracyjną, policyjną, dyskredytował największe polskie osiągnięcia – „okrągły stół” i transformację ostatnich dwudziestu lat, bez skrupułów zagarniał wszystko, co się dało – od mediów po dyplomację, patronując czystkom i polityce odwetu, z degradacją gen. Jaruzelskiego i delegalizacją SLD, był ojcem chrzestnym IV RP. A kiedy zorientował się, że grozi mu bankructwo polityczne – wszystkich swoich dzieci się wyrzekł, schował swoje ulubione dzieci – Joachima Brudzińskiego, Beatę Kempę, Jacka Kurskiego, Zbigniewa Ziobro, nikt nie zna przy nim dnia ani godziny, porzucił swoje ulubione projekty, zapomniał o tym, że postkomuniści są największym zagrożeniem, zapomniał o lustracji, zapomniał o skrupułach, o wzmożeniu moralnym, i nie wahał się rozpocząć swojej kampanii od pochówku swoich najbliższych na Wawelu. Kiedy dowiedziałem się o Wawelu, nie miałem wątpliwości, że będzie kandydował. I z punktu widzenia swojej partii i własnych ambicji – dobrze zrobił. Uległy one wzmocnieniu, Kaczyński i PiS są beneficjentami kampanii. Ale co jest dobre dla PiS, nie musi być dobre dla Polski.

 

   Komorowski ma swoje słabości – nie ma tych atutów, co Schmitt, nie jest Spinozą, ani medalistą olimpijskim, nie zna języków, nie jest taki bystry jak Tusk czy charyzmatyczny jak Jarosław Kaczyński, ale jest człowiekiem o jasnym życiorysie, umiarkowanych poglądach i temperamencie, jest bardziej od swojego rywala liberalny w takich sprawach jak in vitro i równouprawnienie kobiet, nieco bardziej otwarty na lewicę, aczkolwiek też ma za uszami POPiS, IPN, CBA itd. Prochu nie wymyśli, ma jednak atuty o znaczeniu państwowym – jest wiarygodny, stabilny, przyzwoity, ma rację, kiedy mówi, że to nie on musiał się zmieniać. Pierwszą debatę telewizyjna wygrał, w drugiej nie przegrał (remis?).

 

   Komorowski jako prezydent i Tusk jako premier to przynajmniej jest szansa na normalną Polskę i na niezbędne reformy, których Platforma aż nadto się bała, karygodnie zaniedbując niektóre z nich (media publiczne, CBA, IPN, KRUS). Najważniejsze, że Kaczyński to polityk napięcia i zimnej wojny – Komorowski to polityk odprężenia.

 

   Kto chce napięcia i jest złakniony konfliktów- niech głosuje na kandydata PiS, będzie miał nieustającą awanturę. Kto pragnie spokoju i chce żyć w normalnym kraju – ten powinien głosować na Komorowskiego. Żaden z kandydatów nie jest moim ideałem, ale powierzając Polskę Komorowskiemu wiem, że odetchniemy z ulgą, podobnie jak nasi sąsiedzi i Europa.

 

Więcej: http://passent.blog.polityka.pl/?p=717