Kampanię o „żyrandol” czas zacząć

Palac_Prezydencki_w_WarszawieW środę marszałek Radosław Sikorski wyznaczy termin wyborów głowy państwa i oficjalnie rozpocznie się kampania prezydencka.

Wybory na prezydenta zaplanowane są na maj. Dokładną datę poznamy, gdy przemówi Sikorski, ale w grę wchodzą trzy terminy: 3, 10 lub 17 maja. Najbardziej prawdopodobnym dniem elekcji, co powtarzają wszystkie media, jest 10 maja.

Data 3 maja jest najmniej pewna, bo w ten dzień wypada święto narodowe. Będzie to okazja dla obecnego prezydenta, aby pokazać się w glorii i chwale na tle historycznych rocznic. Zaraz potem – 8 maja – będziemy mieli „powtórkę”, gdy hucznie będziemy obchodzić 70-lacie zakończenia II Wojny Światowej. Tak więc „ojca narodu” oglądać będziemy we wszystkich kanałach informacyjnych niemal non-stop.

Wybory 10 maja to dobra data, aby „utrudnić” życie Pis-owi. Partia Jarosława Kaczyńskiego urządziłaby w tym dniu wielkie manifestacje pod przewodnictwem Andrzeja Dudy w miesięcznicę okrągłej rocznicy katastrofy smoleńskiej – niestety dla tej partii będzie cisza wyborcza i nie będzie takiej okazji, więc w pamięci Polaków pozostaną jedynie telewizyjne relacje z obchodów świąt państwowych.

Z dnia na dzień kandydatów przybywa, jednakże coraz bardziej mam wrażenie, że będzie to rywalizacja faworyta – Bronisława Komorowskiego z kandydatami „zastępczymi” i planktonem, który chce zaistnieć przed wyborami parlamentarnymi. Chyba wszyscy bez wyjątku są pewni wygranej obecnego prezydenta. Według sondaży obecny prezydent mógł w styczniu liczyć na 52-65 proc. głosów. Czy będzie tylko pierwsza tura, czy także druga nie ma znaczenia, wygra faworyt.

Nic więc dziwnego, że niemal wszyscy partyjni liderzy zdezerterowali wystawiając kandydatów, dla których porażka nie będzie wstydem. Wystawiono ich „na pożarcie” z założenia spisując ich na straty. Wystawiono takich, których łatwo się będzie później pozbyć.

Kandydatem największej partii opozycyjnej jest Andrzeja Duda. Chce na niego głosować 12-25 proc. wyborców. To mniej niż na jego macierzystą partię. Jeżeli wyniki wyborów to potwierdzą, to Duda na zawsze może zniknąć ze sceny politycznej … ale dla Kaczyńskiego nie będzie to problemem. Trochę szkoda, bo Andrzej Duda jest z pewnością wyróżniającym się kandydatem jeżeli weźmiemy jego przygotowanie do funkcji do jakiej aspiruje. Dobrze wykształcony, z odpowiednim doświadczeniem … tyle że niestety także bezbarwny, niewyrazisty i strasznie nudny. Mimo to typuję, że w I turze zdobędzie 28 proc. głosów.

SLD wystawiło Magdalenę Ogórek. Trochę o niej ostatnio pisałem. Powtórzę tylko, że żal dziewczyny, bo daje się wykorzystywać Leszkowi Millerowi i to mocno zaszkodzi jej karierze politycznej. Według mnie zdobędzie około 10 proc. głosów. No chyba, że szef SLD dalej będzie chodził po mediach i przekonywał do spisku służb przeciw pani Ogórek – wówczas zdobędzie co najwyżej 6 proc. głosów.

PSL postawiło, jak twierdzą, na „młodego, wybitnego, perspektywicznego i sprawdzonego” Adama Jarubasa. Z pewnością jest to człowiek, który bardzo dobrze umie pływać w politycznym „bagienku”, ma przy tym dużo szczęścia, albo silnych promotorów. Ale czy jest sprawnym zarządzającym jako marszałek województwa świętokrzyskiego? Wielu w to bardzo wątpi. Szaleństwa w wyniku wyborczym raczej nie ma co się spodziewać. Myślę, że będzie to około 5 proc. Poznając poglądy tego kandydata można być jednak pewnym, że „odbierze” głosy kandydatowi PiS-u, bo mają niemal identyczne przekonania. Może właśnie po to startuje?

Janusz Palikot wystawił się sam. Brawo za odwagę, ale raczej już nikt nie otworzy mu politycznej trumny. Na pewno nie wynik wyborczy, który przewiduję na poziomie 2,5 proc. Raz kochający, raz nienawidzący Ewę Kopacz kandydat, tak jak przez całą swoją karierę udowadnia, że nie wie czego chce i co chce zaofiarować wyborcom. Po tych wyborach Twój Ruch się rozpadnie, Palikot odejdzie w niebyt, a na jego zgliszczach może w końcu powstanie coś sensownego. Oby tylko ludzi dobierali normalnych.

W wyborach nie zabraknie z pewnością KORWiNa i jego lidera Janusza. Ciekawy będzie jego pojedynek z dawnymi kolegami z KNP, którzy też wystawią swojego kandydata. Zwycięzcę tego pojedynku łatwo przewidzieć. Według mnie Janusz Korwin Mikke uzyska około 4 proc., kandydat KNP niecały 1 proc. głosów.

Myślę, że wyborach nie wystartuje Ryszard Kalisz. Gdyby tego faktycznie chciał to by już to ogłosił. Przekładanie decyzji to raczej próba jakichś negocjacji, prawdopodobnie miejsca na liście … tylko jakiej? SLD, PO? Wkrótce się okaże. Jednakże mam przeczucie, że sympatycznego polityka będziemy powoli żegnać, tak jak Palikota.

Ciekawe ilu kandydatów zbierze podpisy, bo to wcale nie taka prosta sprawa. 100 tys. podpisów to dużo. Myślę, że uda się to Ruchowi Narodowemu – mają dosyć solidne struktury w całym kraju. Może uda się ta sztuka „Zielonym” i Annie Grodzkiej – jej start byłby kolejnym sygnałem, że w naszym społeczeństwie coś się zmienia.