Jak dobrze być wiceministrem

10183_278436362303817_1579101127_nTaki minister to ma trochę „przechlapane”. Premier wymaga i się czepia, opozycja co jakiś czas odwołuje ze stanowiska, trzeba pilnować co się mówi  … i w końcu te męczące konferencje prasowe oraz trudne pytania.

Inaczej ma się sprawa z wiceministrem. Zazwyczaj nikt cię nie zna, nikt nie rozlicza … a przede wszystkim można robić co się chce i jak się chce, a odpowiedzialności z tego żadnej.

Można przykładowo napisać dokument, w którym na lewo i prawo rzuca się oszczerstwa i kłamstwa. Bo to właściwie nie jest to dokument, tylko jakieś tam prywatne bazgranie. I nie ma znaczenia, że te, takie tam pisanie, opublikowane zostało w dzienniku urzędowym i podpisane przez urzędnika państwowego. Nie ma znaczenia, że dokument zatwierdził premier i podpisał, a następnie ogłosił prezydent tego kraju. Kto by tam wnikał w takie rzeczy.

I jeszcze, ważne! Taki gość – wiceminister, pisząc kłamstwa, za które płacimy teraz miliony złotych odszkodowania, nawet nie był urzędnikiem! Nie ma bowiem znaczenia, że facet był na stanowisku państwowym i jako wiceminister kierował zespołem piszącym słynny już raport. Nie jest zupełnie istotne, że jako pracownik administracji państwowej ów raport podpisywał. Nie jest zupełnie ważne, że pisząc swoje gryzmoły odpowiadał jako urzędnik przed premierem i prezydentem. Można być w naszym kraju szkodnikiem, ważne jest, żeby nie brać za to dodatkowej kasy. Bo oczywiście pensja wiceministra się nie liczy. Ona jest za bycie wiceministrem, a nie za pracę, którą wykonuje wiceminister. Jak nie bierzesz kasy za pracę, tylko za bycie zatrudnionym w urzędzie, to nie jesteś urzędnikiem!

Właściwie to według prokuratury gość nie pisał także kłamstw. Kłamstwa pisze się z premedytacją. Jeżeli pisząc coś, z całego serca wierzy się w materiał pisany, to nie są to kłamstwa tylko inna wersja prawdy. Inna, nieprawdziwa, ale bez znamion kłamstwa! I nie ma tu znaczenia, że gość bezpodstawnie oskarżał ludzi, zniszczył ich kariery i doprowadził do zagrożenia ich życia, a całe państwo naraził na międzynarodową kompromitację. Ważna jest definicja kłamstwa, a ona tu jakoś prokuraturze nie pasuje.

Zdaje się, że żyjemy na świecie, w którym nieudolność i brak profesjonalizmu jest wynagradzana. Mieszkamy w kraju, w którym czołowi politycy, którzy żyją z obłędu, są bezkarni i nietykalni. Jesteśmy w miejscu, w którym prokuratura ma własne definicje wydawałoby się oczywistych słów – kłamstwo jest czymś innym niż wszystkim się wydaje, swastyka nie kojarzy się z hitleryzmem, tylko z czymś zupełnie innym – egzotycznym, a wyzywanie od Żydów nie jest antysemityzmem tylko walką między kibicami.

Można by tak jeszcze długo wymieniać przykłady … tylko po co? Widocznie ludzie chcą być okłamywani, chcą rozsiewać swoją frustrację na innych, chcą pod maską pozorów i obłudy wylewać swoją żółć i nienawiść, a jak będzie okazja to ulżyć sobie „kopiąc” wszystkich, kto nam w życiu z jakiegoś, często wyimaginowanego powodu przeszkadza. Maska poprawności, prawdy, patriotyzmu i wiary jest na potrzebna – bo jesteśmy tchórzami i potrzebujemy wyciszyć sumienie, które o dziwo czasem daje o sobie znać. To my jesteśmy błaznami, a nie politycy. Politycy tylko, spełniając naszą wolę, do tego obrazu się dostosowują. Tak jak ten wiceminister.