Co się marzy Kaczyńskiemu?

Jarosław Kaczyński i jego PiS dyskretnie milczał, gdy 100 tys. Węgrów wyszło na ulice protestując przeciwko niszczeniu demokracji w ich kraju. A przecież jeszcze nie tak dawno zapowiadał, że prędzej czy później będziemy mieli Budapeszt w Warszawie.

Zmienił zdanie? Woli Chiny? Nie sądzę. Spogląda cichutko na południe z zazdrością i nadzieją, że może kiedyś, po następnych wyborach … pisowcy naprawdę w to wierzą.

Węgierski premier i jego partia Fidesz przejęli już całość władzy wykonawczej, ustawodawczej oraz sądowniczej i nic sobie nie robi z krytyki Unii Europejskiej. Apelujemy do Komisji Europejskiej o podjęcie niezbędnych inicjatyw, aby fundamentalne zasady były respektowane wszędzie, wliczając Węgry – to coraz liczniejsze głosy w tej sprawie. Głosy, które moim zdaniem niczego nie zmienią. Od 1 stycznia na Węgrzech obowiązuje nowa konstytucja, która prowadzi ten kraj w kierunku przeciwnym niż demokracja.

Na początku 2011 roku Orban sterroryzował media wprowadzając do redakcji zasady autocenzury i drakońskie kary za łamanie nowego prawa medialnego. Na czele tamtejszej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji postawił swoich ludzi. Następnie zwolniono 200 najbardziej doświadczonych sędziów, a na ich miejsce awansowali wierni Fideszowi – nie wspominając o trybunale konstytucyjnym zdominowanym przez ludzi partii rządzącej, do którego skarżyć się może instytucja popierana przez Fidesz. Teraz niezależność utracił bank centralny i rozpoczęło się „porządkowanie” związków wyznaniowych. Było ich 300, zostanie 14.

A to nie koniec. Już pojawiają się zapowiedzi, że już niedługo rozpoczną się działania represyjne i karne wobec członków partii socjalistycznej jako przestępczej spadkobierczyni komunistycznej poprzedniczki. W ten sposób niszczy się przeciwników politycznych. Takie metody mieli bolszewicy, mam wrażenie, że takie metody marzą się także niektórym w naszym kraju.

Do polityki dodamy fatalną sytuację gospodarczą tego kraju – Agencja Moody’s obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Węgier do poziomu śmieciowego, co spowodowało wyprzedaż forinta. Węgry dołączyły do trzech innych krajów UE – Grecji, Portugalii i Irlandii, których obligacje mają status śmieciowy. Taka etykietka jest jasnym sygnałem dla inwestorów, którzy chcieliby zainwestować w papiery skarbowe. Oznacza: jest ryzyko, że rząd nie odda całości zainwestowanych pieniędzy! Nic dziwnego, że węgierski parlament, aby zapewnić dodatkowe wpływy budżetowe, przegłosował podwyżkę podatku VAT z 25 do 27 proc. oraz podatku dla małych firm z 30 do 37 proc. To najwyższa stawka VAT w Europie.

Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby marzenie Kaczyńskiego miało się ziścić.