Świat się zmienia

86c631b2-878e-11e4-8b54-0025b511229eI może nie zdajemy jeszcze sobie z tego sprawy, ale dzieje się to na naszych oczach.

Rzecz o uchodźcach, bo w historii bywało tak, że to nie wojny, a migracje ludności obalały supermocarstwa i diametralnie zmieniały świat. Wystarczy tylko wspomnieć Cesarstwo Zachodnio Rzymskie, aby zrozumieć, iż proces który się właśnie dzieje jest niebezpieczniejszy niż wojna na wschodzie Ukrainy.

Na południu Europy nikt nie jest w stanie już tego kontrolować i to tylko kwestia czasu, gdy uchodźcy zaleją także i polskie miasta – na początku te większe, z czasem trafią też do Ełku. I nie wystraszy ich nasza nietolerancja, Antonii Macierewicz, beznadziejny system świadczeń socjalnych, a nawet nasze zimy. Nie chcę być złym prorokiem, ale chyba rację ma Wiktor Orban mówiąc, że jak uchodźców będzie w tym tempie przybywać, to chrześcijańska kultura w Europie będzie miała duży problem, aby bronić własnego, chrześcijańskiego systemu wartości.

Co zatem robić, aby to złe proroctwo nie sprawdziło się? Skoro to nieuchronne, skoro i tak uchodźcy do nas trafią, to przynajmniej dobrze przygotować się.

Na początek nie marudzić

Bo to psuje obraz Polski na świecie. Poza tym nie wydaje mi się, abyśmy mieli moralne prawo protestować, gdy rządy Niemiec, Włoch, czy Grecji wzywają do solidarności europejskiej. Drażni mnie mentalność, która głosi, aby z Unii brać całymi garściami – bo nam się należy, ale nic w zamian nie dawać. Dookoła pełno takich głosów, a „logiczne” uzasadnienie takiego myślenia zawsze się znajduje. Polski egoizm stał się niestety widoczny i dla innych. Przykre, że to niemiecki prezydent musi nam przypominać, że „w różnych fazach historii potrzebowaliśmy pomocy i ją otrzymaliśmy”.

Wzmocnić granice

Premier Węgier podjął decyzję, żeby na granicy jego państwa z Serbią powstał mur graniczny. Uważam, że wszystkie zewnętrzne granice Unii Europejskiej powinny być w trybie pilnym wzmocnione. Także ta Polska. Bez oglądania się na Unię. Trzeba robić swoje i tyle.

Wybrać sobie emigrantów

Wiem jak to brzmi, ale skoro uchodźcy i tak mają do nas trafić, to już polskie służby, ambasady powinny pracować pełną parą nad wydawaniem odpowiednich wiz, odpowiednim osobom i ich rodzinom. Naukowcom, inżynierom, przedstawicielom kultury … i też, o ile to możliwe, niech to będą uchodźcy bliscy nam kulturowo, jak chociażby syryjscy chrześcijanie czy Tatarzy z Krymu.

Zadbajmy, aby w „kwotach” emigrantów dla poszczególnych krajów ustalanych przez Unię Europejską uwzględniani byli także Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie i co najważniejsze repatryjanci.

Przygotujmy się także do tego, aby w Polsce nie było skupisk uchodźców. Rozproszmy ich po całym kraju.

Nie ulegajmy presji

Nie możemy też zapominać, że to emigranci są gośćmi w naszym kraju i jeżeli chcą tutaj kiedyś żyć to muszą się dostosować – do naszych zwyczajów i obyczajów, naszej kultury, naszych zachowań, do wszystkiego co dla nich może okazać się obce, nieznane i niezrozumiałe. Jeżeli tego nie zaakceptują to niech czym prędzej wyjadą. Nie róbmy tak jak chociażby gdzieś w Niemczech, gdzie czegoś tam zakazano, aby nie drażnić muzułmańskich emigrantów.

Nie traktujmy imigrantów jak plagę

Jednakże zadziwiający jest brak jakiejkolwiek empatii w znacznej części polskiego społeczeństwa. Strach przed nieznanym, innym, obcym jest tak głęboko zakorzeniony w polskiej duszy, że w każdym muzułmaninie widzimy dżihadystę i terrorystę. Nie dostrzegamy cierpień głodującej matki z wystraszonym dzieckiem, nie widzimy bezsilnego ojca nie mogącego uchronić swojej rodziny. Nie widzimy, że większość tych ludzi ucieka od zła, które rozpanoszyło się w ich krajach.

Zadziwiający jest także brak pamięci historycznej. Niekoniecznie tej odległej, z czasów rozbiorów, gdy Polacy błąkali się po całym świecie nigdzie nie mając swojego domu. Niekoniecznie tej sprzed kilku dekad, gdy za komuny każda rodzina miała kogoś w „Stanach”, w Niemczech, we Francji czy innym miejscu na Zachodzie Europy. Oburzamy się, gdy obecnie w Anglii podnoszą się głosy o ograniczaniu praw Polaków i  wściekamy się, jak ktoś mówi na wyspach o wysłaniu nas do domów. Zapominamy, że nasza emigracja różni się od tej z Syrii czy Iraku, tylko tym – a może aż tym – że nas nie chcą wymordować.

Czas się więc odwdzięczyć, pomagając tym, którzy dziś są w potrzebie. Tyle, że róbmy to mądrze, nie chowajmy głowy w piasek, pozbądźmy się tego polskiego „nie, bo nie” i „jakoś to będzie”. Zróbmy to tak, aby migracje stały się pozytywnym zjawiskiem, a nie zagrożeniem dla nas, naszych rodzin, domów i kultury.

Fot: tvn24.pl