Przegrać z godnością

W polityce, jak w życiu, tak już jest, że czasami się wygrywa, a czasami przegrywa rywalizację z innymi. Właściwie każdy z nas czasami okazuje się lepszy, a czasami musi pogodzić się z faktem, że to ktoś inny wygrywa wybory, decyduje o sprawach w urzędzie. W polityce nie ma nikogo, kto bez przerwy tryumfuje, bądź przegrywa w nieskończoność. I dobrze że tak jest, bo to istota demokracji.


Często o zwycięstwie lub porażce decydują bardziej pojedyncze szczegóły, skutki wydawałoby się mało istotnych decyzji. W takich sytuacjach porażka szczególnie bardzo boli – tyle starań, trudu, walki idzie na marne przez jedną drobną sprawę, którą zlekceważyliśmy, odpuściliśmy sobie, uważaliśmy, że na nic nie wpłynie.


Są tacy, co w takich sytuacjach mówią – trudno – trzeba iść dalej. Zdobyliśmy doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości, gdy do swoich racji spróbujemy przekonać innych. Karuzela wyborcza prędzej czy później spowoduje, że dostaną swoją szansę i pewnie ją wykorzystają.


Ale są i tacy, co porażkę polityczną postrzegają w kategoriach „być albo nie być”. Nie potrafią przegrywać, uznać fakt, że jeszcze tym razem to nie ich „pięć minut”. Nie umieją czekać i nie uczą się na własnych błędach. Wyszukują mało istotne sprawy jako argumenty do politycznej zadymy, robią wszystko by zaistnieć. Wylewają swoją frustrację na forach internetowych lub podsyłając szkalujące innych artykuły do lokalnej prasy. Podejmują rozpaczliwe decyzje, które tylko ich pogrążają, ośmieszają i uniemożliwiają z nimi współpracę w przyszłości. Popełniają błędy, które robią z nich polityczne trupy, z którymi nikt nie szuka porozumienia, bo przecież nie warto.